Przyrośnięty przyjaciel człowieka
17 lt. 2011 - 15:17 – red. wydania: aleksandrzak@rc.fm
Kaliska Straż Zwierząt działająca przy Help Animals kolejny raz musiała interweniować. "Tym razem w Radliczycach w gminie Szczytniki w powiecie kaliskim właścicielce odebraliśmy mieszańca, suczkę, której obroża wrosła w ciało" - powiedziała Radiu Centrum Roksana Drapała, z kaliskiej straży: "Suczka - Dejzi, miała w szyję wrośniętą obrożę przyczepioną na haku. Do tego była przymocowana śruba. Widok makabryczny. Pies ma ogromny obrzęk szyi. W sobotę lekarz operował go trzy godziny, weterynarz musiał ranę oczyścić, bo hak był bardzo zardzewiały. W niedzielę zabraliśmy właścicielce kolejną sukę, bardzo wychudzoną, wygłodzoną. W tym przypadku była niezbędna pomoc policji. Na szczęście znaleźliśmy dla niego już właściciela. W tym gospodarstwie znajdują się jeszcze dwa psy, będziemy interweniować."
"Nad Dejzi znęcano się ze szczególnym okrucieństwem, sprawę skierujemy do prokuratury" - zapowiedziała Roksana Drapała.
„Spotkaliśmy się z agresją właścicielki, która na pomoc wezwała innych mieszkańców wsi. Musieliśmy prosić o pilną interwencję policji. Dzięki pomocy funkcjonariuszy z komendy w Opatówku odebraliśmy kobiecie drugiego psa - owczarka niemieckiego, skrajnie wychudzonego, który również zamiast obroży miał na szyi zaciśnięty łańcuch. Pies przywiązany był w bezpośrednim sąsiedztwie nie zabezpieczonego szamba.
Pikanterii tej całej sprawie dodaje fakt, że 25 stycznia wszystkie psy były szczepione przeciwko wściekliźnie przez miejscowego lekarza weterynarii. Jak lekarz mógł nie zauważyć tych faktów? Musimy odebrać pozostałe dwa psy właścicielce. Niestety nie mamy gdzie ich umieścić. Jeżeli tam pozostaną na dłużej - zginą!" - powiedział Sylwester Piechowiak, prezes Help Animals Kalisz.
* * *
Właścicielka uważa, że nie znęcała się nad czworonogami. Przyznaje, że pies z wrośniętą obrożą wymagał interwencji weterynarza. Kobieta twierdzi, że ran na szyi psa po prostu nie zauważyła. A przedstawicielom Help Animals pozwoliła wejść na posesję.
"Dobrowolnie otworzyłam drzwi, pokazałam warunki bytowe psów, wytłumaczyłam wszystko i zgodziłam się, żeby chory pies został zabrany do lecznicy, na operację. Nie katowałam tego psa, nie zrobiłam tego celowo. Sprawa miała być rozwiązana po ludzku, miałam docieplić budy, zaszczepić psy, przede wszystkim odrobaczyć, by nie chorowały i by mogły przytyć. Wiadomo, ja nie głodziłam psów, dawałam im jeść. Później zadzwoniłam do Help Animals, żeby zapytać o stan psa, a oni mi powiedzieli, że mogą nasłać prokuraturę" - wyjaśnia kobieta.
Help Animals pojawiło się na posesji właścicielki także następnego dnia. "Nie wyjaśnili po co przyjechali, nie chcieli opuścić mojego podwórka. Wezwałam kolegę i policję. Rozmawiałam z nimi później tylko w obecności funkcjonariuszy" - dodaje.
Właścicielka oddała wtedy przedstawicielom Help Animals drugiego swojego psa - owczarka niemieckiego, który chorował. Kobieta będzie tę sprawę wyjaśniać, bo nie zgadza się z wersją Help Animals.
wojtysrc.fm
fot. Help Animals
Każde forum komentarzy umieszczone pod informacjami prasowymi na niniejszej stronie internetowej (www.rc.fm), nie jest moderowane w czasie rzeczywistym - komentarze nie są weryfikowane przed ich automatyczną publikacją. Nie jest dozwolone umieszczanie w ww. komentarzach: nazw i marek o charakterze komercyjnym, linków czy innego rodzaju przekierowań do innych stron internetowych i jakichkolwiek obiektów graficznych. Wpisy łamiące prawo należy zgłaszać na adres: adm@rc.fm. Wpisując jakikolwiek komentarz na niniejszej stronie internetowej (www.rc.fm), autor tego komentarza przyjmuje świadomie do wiadomości i świadomie akceptuje bezwarunkowe prawo właściciela niniejszej strony internetowej (www.rc.fm) do usunięcia lub modyfikacyjnego skrótu wpisanego komentarza oraz brak gwarancji zapewnienia ciągłości publikacji wpisanego komentarza, jako korespondencji niezamówionej przez właściciela niniejszej strony internetowej (www.rc.fm).