Pani Małgorzata na adres domowy dostała ok. 2 tygodnia temu korespondencję z listem - materiałem wyborczym podpisanym przez J. Pęcherza. Zdziwiło ją to niebywale, gdyż jest przekonana, że żadnego poparcia dla Samorządnego Kalisza - sugerowanego w liście dziękczynnym - nie udzielała, a tym bardziej nie powierzała temu stowarzyszeniu żadnych swoich danych osobowych. Sprawę zignorowała, a list rzuciła w stos przeczytanych gazet.
We wtorek 16 listopada do domu Pani Małgorzaty listonosz przyniósł plik korespondencji. Wydanie jednego z listów zaadresowanego do Pani Małgorzaty ( bez danych nadawcy na kopercie) - a nie posiadającego znaczka ani śladów po stemplu - standardowo w takiej sytuacji, uzależnił od zapłacenia przez adresata za przesyłkę. Pani Małgorzata nie wiedząc o co chodzi w korespondencji i nie mając pewności, że list nie zawiera czegoś ważnego uiściła 1,55 zł za znaczek, po czym otrzymała do rąk rzeczony list.
Zdziwiła się bardzo i oburzyli po jego otwarciu. Była to przesyłka wyborcza od kandydata na radnego z listy Samorządny Kalisz - p. Aleksandra Wawrzonowskiego. W treści listu powoływał się na poprzedni list podpisany przez Janusze Pęcherza i dziękował raz jeszcze za z poparcie (!?).
Dlaczego robi tę przyjemność na koszt adresata, który żadnego związku swojej osoby z tym stowarzyszeniem nawet nie podejrzewał, tego kandydat w liście nie wyjaśnił.
1,55 zł to kwota nieduża. Sytuacja może budzić co najwyżej niesmak adresatki, że jest „nabijana w butelkę". Rodzi się jednak pytanie - o wiele poważniejsze - skąd w bazie danych stowarzyszenia wzięły się dane adresowe (osobowe) Pani Małgorzaty? Aby je posiadać, magazynować i używać do prowadzenie nie zamawianej korespondencji seryjnej, trzeba mieć zgodę zainteresowanej osoby.
* * *
Radny Wawrzonowski w rozmowie z Radiem Centrum wyraził ubolewanie w związku z zaistniałą sytuacją oraz chęć do osobistego przeproszenia Pani Małgorzaty. Sytuację tłumaczy samoistnym odklejeniem się znaczka na poczcie (choć list nie ma też żadnego śladu stempla). Pani Małgorzata żadnych przeprosin nie chce. Jako mieszkanka Kalisza chce natomiast bezwzględnie wyjaśnienia, jak jej dane osobowe znalazły się w posiadaniu stowarzyszenia Samorządny Kalisz - nadawcy seryjnej przesyłki (listów wg p. Wawrzonowskiego wysłano ponad 400-ta). Pani Małgorzata jest przekonana, że nigdy nie wyrażała ustnie ani nie składała pisemnie, żadnego poparcia tej grupie. I to postaramy się wyjaśnić.
* * *
Poszliśmy za telefoniczną radą prezydenta J.Pęcherza i skontaktowaliśmy się w tej sprawie z Ryszardem Bienieckim, szefem Komitetu Wyborczego "Samorządny Kalisz".
"Po zarejestrowaniu komitetu wyborczego rozpoczęliśmy akcję zbierania podpisów poparcia. Czy podpis pani Małgorzaty też tam istnieje? To trzeba by sprawdzić. Abyśmy do końca byli przekonani, że działamy zgodnie z prawem, a działamy zgodnie z prawem, zgłosiliśmy się w czwartek do Miejskiej Komisji Wyborczej o udostępnienie nam list poparcia w chwili zgłaszania kandydatów."
"Nadal twierdzę, że ten przypadek należy wyjaśnić do samego końca"- dodaje Bieniecki. Na tego typu listach poparcia oprócz imienia i nazwiska, adresu do korespondencji oraz peselu jest także odręczny podpis popierającej osoby i właśnie korzystając z tej bazy Samorządny Kalisz wysyłał listy z podziękowaniami. Listy poparcia zbierali kandydaci na radnych, a także wolontariusze.
...i tutaj pojawia się kolejne pytanie - czy lista poparcia może służyć za bazę "sympatyków", do których wolno słać seryjną korespondencję promocyjną?
Komisarz Wyborczy w Kaliszu Wojciech Vogt wyjaśnił, że dane osobowe na listach poparcia służą tylko do rejestracji komitetu i nie powinny być dalej używane czy przetwarzane.
"W Ordynacji Wyborczej jest to uregulowane tak, że lista poparcia służy do rejestracji komitetu wyborczego i nie daje dalszych uprawnień do dysponowania znajdującymi się na niej danymi. Dana osoba zgadza się poprzeć kandydata, ale nie zgadza się na dalsze przetwarzanie swoich danych - bo dodatkowo nie podpisuje żadnego oświadczenia o dysponowaniu tymi danymi. Zgodnie z przepisami dalsze dysponowanie tymi danymi by nie było możliwe. Ordynacja Wyborcza mówi, w jaki sposób zbiera się te podpisy odnośnie list poparcia. Jeśli w ordynacji nie ma zapisu, że te dane mogą być jeszcze w jakiś inny sposób używane - to znaczy, że są one używane tylko i wyłącznie do tego celu, czyli rejestracji komitetu. No chyba, że osoba wyraziła specjalnie zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych przez komitet, co oczywiście wiąże się dodatkowym oddzielnym jej podpisem." - wyjaśnił Wojciech Vogt.
W świetle powyższej wykładni, sytuacja, która zaczęła się - w interpretacji stowarzyszenia Samorządny Kalisz - od niewinnej pomyłki na 1,55 zł, doprowadza Radio Centrum krok po kroku do tezy, że w ramach kampanii wyborczej stowarzyszenie to mogło gromadzić i przetwarzać dane osobowe mieszkańców Kalisz w sposób niezgodny z prawem.
redakcja
rc.fm