To nie będzie tylko finał o awans do Nice Polskiej Ligi Żużlowej. To będzie mecz o przyszłość żużla w Ostrowie. Mowa o rewanżowym finale play-off pomiędzy MDM Komputery Dreier ŻKS Ostrovia a Speedway Instal Wandą Kraków. Biało-czerwoni wysoko przegrali pod Wawelem i teraz, by awansować, muszą odrobić 18 punktów straty z pierwszego meczu. "To najważniejszy mecz w najnowszej historii ostrowskiego żużla" - nie kryje w rozmowie z Radiem Centrum Mirosław Wodniczak.

"To jest mecz o być albo nie być w pierwszej lidze, ale także mecz, który pokaże, czy będzie dalej żużel w Ostrowie. Niżej już upaść nie można. Stworzyliśmy tej drużynie optymalne warunki, by awansowała. Reszta już w rękach żużlowców. Ja już nie będę nawet rozmawiać przed zawodami z drużyną. Oni wiedzą, jakie kontrakty podpisywali w Ostrowie. Zdają sobie sprawę, jaki był przedsezonowy cel i o co jadą w tym finale" - powiedział Radiu Centrum prezes ŻKS Ostrovia.

Odrobienie 18 punktów straty nie jest zadaniem łatwym, ale też nie niewykonalnym. Po pierwszym półfinale w Pile Ostrovia miała do odrobienia w rewanżu 12 punktów. Wygrała natomiast różnicą aż 40 "oczek". Problemów przed niedzielnym meczem w Ostrowie nie brakuje. W piątek GKSŻ zawiesiła Timo Lahtiego, który nie zapłacił całości nałożonej kary, czyli 30 tysięcy złotych. Wcześniej trzej członkowie zarządu ostrowskiego klubu zapłacili za Fina z prywatnych pieniędzy połowę nałożonej kary. Jeśli reszta nie zostanie zapłacona, Lahti nie będzie mógł wystąpić w niedzielnym meczu.