Miotacze trenujący w UKS 12 Kalisz mają dość sytuacji, w której znalazły się ich ukochane dyscypliny. Z własnej inicjatywy zawodnicy umieścili posty w mediach społecznościowych, w których wyrazili rozczarowanie postawą władz Kalisza. Liczyli, że w ten sposób zwrócą uwagę opinii publicznej na warunki, w jakich przyszło im trenować oraz fakt, iż miasto, które chętnie chwali się ich sukcesami, nie robi w tej sprawie nic, poza składaniem obietnic bez pokrycia.
Warunki do treningu młodzi kaliscy lekkoatleci mają mocno spartańskie. Koło do pchnięcia kulą, młotem i dyskiem, z którego korzystają podopieczni Marcina Małeckiego, powstało 8 lat temu i zostało wykonane własnoręcznie przez trenera, zawodników i ich rodziców. Sportowcy trenują pod przysłowiową chmurką, na terenie, który jest uczęszczany przez właścicieli psów. Poza odchodami ich pupile często pozostawiają po sobie wykopane dziury, przez które zawodnicy trenera Małeckiego narażeni są na urazy. A te niestety potrafią być bardzo groźne.
"Moja zawodniczka Paulina Paceś, bodajże w tamtym roku, doznała tak poważnego skręcenia nogi, że miała 2 miesiące przymusowego odpoczynku od sportu. A to tylko jeden aspekt, bo przecież taka kontuzja wiąże się z koniecznością rehabilitacji, za którą muszą płacić rodzice. To była ciężka kontuzja, sezon poszedł w przysłowiowe "diabły", a przecież ci młodzi ludzie po coś trenują. Chcą się poprawiać, osiągać coraz lepsze wyniki i sprawdzać się na tle zawodników z całej Polski"-powiedział radiuCENTRUM Marcin Małecki, trener miotaczy UKS 12 Kalisz.
na fot.: Marcin Małecki / trener sekcji miotaczy UKS 12 Kalisz
Jak przyznaje trener Małecki, po interwencji w ratuszu władze Kalisza zadeklarowały, że dziury będą regularnie zakopywane, co jednak nie do końca znalazło odzwierciedlenie w rzeczywistości, bo zasypywane są tylko te znajdujące się blisko koła do rzutów, inne znajdujące się w strefie lądowania młotów, czy dysków wciąż są na swoim miejscu, narażając zawodników na kontuzje. Co warte podkreślenia wykopane dziury i wszechobecne odchody to nie jedyny problem związany z właścicielami psów, którzy upodobali sobie to miejsce do spacerów.
na fot.: dziury, które zgodnie z ustnym zapewnienim miasto powinno zasypywać
"Akurat teraz, w czasie naszej rozmowy, jest tu pan, który wyprowadza swojego psa i który sobie nic nie robi z tabliczek, że grozi niebezpieczeństwo podczas treningu. Ogólnie w takich sytuacjach zwracam od razu tym osobą uwagę, ale w tym momencie, przez naszą rozmowę, tego nie mogę zrobić. Fakt, pies tego pana jest mały, ale często przychodzą tutaj ludzie z psami z ras naprawdę niebezpiecznych. Są to duże psy, których właściciele się tłumaczą, że ich czworonogi są miłe, ale to właśnie takie "miłe" psy ostatnio nam pogryzły sprzęt, próbowały zaatakować zawodników i tylko dzięki temu, że mieliśmy oszczepy, to mogliśmy się nimi zasłonić przed tym atakiem"-dodał Marcin Małecki.
na fot.: jedna z tabliczek, które trener Małecki zakupił z własnych pieniędzy
Choć miejsce do treningów jest spartańskie, to za chwilę w ogóle może go zabraknąć, bo w tym miejscu mają powstać bloki mieszkalne. W tej sytuacji miotacze i ich trener zwrócili się o pomoc do władz Kalisza, ale te do tej pory nie znalazły czasu na konstruktywne spotkanie.
"Mamy najdroższy w Polsce stadion lekkoatletyczny, nie licząc chorzowskiego supergiganta. Nasz kaliski stadion ma bieżnie, ma wszystkie rzutnie i skocznie, ale tak naprawdę to wszystko jest niewykorzystywane. My nie możemy rzucać zarówno na głównej płycie, jak i na bocznych boiskach. Na sportowym podsumowaniu roku w Kaliszu otrzymałem zapewnienie zarówno od prezydenta Kinastowskiego, jak i wiceprezydenta Kulawinka, że chcą się spotkać i porozmawiać. Mamy dzisiaj 21 kwietnia, podsumowanie było na samym początku marca. Mnie się zaraz sezon zaczyna, a do tej pory panowie prezydenci chyba nie mieli możliwości się spotkać".
na fot.: dysk zniszczony przez kamienie znajdujące się na terenie do rzutów; koszt takiego dysku to 500 złotych
Trenowanie na stadionie miejskim jest też niemożliwe ze względu na to, iż jak podkreśla zarządzający tym obiektem OSRiR, zniszczenia na murawie, powstałe od rzutów, będą dla ośrodka "trudne do usunięcia i związane z poniesieniem kosztów związanych z naprawą".
Jak przyznaje trener Małecki, ta sytuacja odbija się na kondycji prowadzonej przez niego sekcji, gdyż przez ostatnie półtora roku, nie licząc jednej zawodniczki, wszyscy nowi chętni szybko zrezygnowali z treningów. Wszystko przez bardzo trudne warunki, które szybko zniechęcają nowych adeptów rzutu młotem, czy dyskiem.
na fot.: pismo z OSRiRu
W tej sytuacji jest jednak światełko w tunelu. Wiceprezydent Kulawinek, być może na skutek publicznego apelu młodych miotaczy UKS 12 Kalisz, zaprosił mamę jednej z zawodniczek na spotkanie w sprawie pomocy dla sekcji miotaczy. Na poniedziałkowe spotkanie kobieta uda się wraz z rodzicami innych zawodników oraz trenerem Małeckim. Jak zgodnie podkreślają, pasja młodych sportowców jest zbyt wielka, by oni, jako dorośli, odpuścili kaliskim włodarzom w tej kwestii. Pozostaje liczyć, że miasto znajdzie środki, by wspomóc młodych zawodników, którzy wielokrotnie zdobywali dla Kalisza medale.
fot.: Marcin Małecki
na fot.: koło do rzutów bezpośrednio przy boiskach SP12 i V LO, obecnie niezdatne do użytku