Mimo niskich temperatur w zrujnowanej przychodni przy ul. Poznańskiej w Pleszewie, wciąż mieszka troje bezdomnych, kobieta i dwaj mężczyźni. Dwaj inni przenieśli się przed świętami do schroniska dla bezdomnych, które prowadzi Towarzystwo im. św. Brata Alberta. Jeden ma dotrzeć do Alberta dzisiaj, oczywiście jeśli będzie trzeźwy.

Jest to problem, gdyż uzależnienie od alkoholu jest silniejsze od zimna, głodu, braku prądu. A do schroniska, które prowadzi Towarzystwo brata Alberta, może dostać się tylko osoba trzeźwa. Jeszcze dwa tygodnie temu przychodnię, którą nowy właściciel wcale się nie interesuje, zamieszkiwało 5 osób czterech mężczyzn i jedna kobieta. Jeden z nich mieszkaniec gminy Gizałki przeniósł się przed świetami do schroniska, jest poważnie chory, denaturat uszkodził mu wzrok, drugi mężczyzna - 32- latek z Gdańska próbuje stanąć na własnych nogach, załatwiono mu skierowanie na odtrucie organizmu z alkoholu. Trzeci mężczyzna, zameldowany przez Romów w Pleszewie i potem wymeldowany też ma się przenieść do schroniska. Pozostanie w przychodni dwoje - para kobieta z Podkarpacia i mężczyzna także przyjezdny. Oni mimo mrozu, przychodni nie opuszczą, nałóg jest silniejszy, poza tym w Pleszewie do schroniska kobiet nie przyjmują. Na posiłki chodzą do jadłodajni u sióstr służebniczek. Straż Miejska zagląda do nich prawie codziennie, aby sprawdzić czy nie zamarzli, albo czy czegoś nie podpalili.

kuczynskarc.fm