Sprawa wykorzystania danych osobowych w korespondencji wyborczej bez zgody ich właściciela, o której informowało Radio Centrum, nie zostanie wyjaśniona. <-------[kliknij] 

Nie dowiemy się, jak dane adresowe p. Małgorzaty, która otrzymała list z podziękowaniem za poparcie, którego nie udzieliła, znalazły się w posiadaniu stowarzyszenia Samorządny Kalisz. "Miejska Komisja Wyborcza, do której zgłosiliśmy się z prośbą o informacje, nie odpowiedziała nam w terminie, a obecnie zakończyła już swoją działalność" - powiedział Radiu Centrum Ryszard Bieniecki, szef Komitetu Wyborczego Samorządnego Kalisza:

"Materiały z jej prac zostały przekazane do archiwum i są zarchiwizowane. My nie mamy do nich dostępu".

"To jednostkowy przypadek" - dodał Ryszard Bieniecki. Potwierdził natomiast, że adresy mieszkańców Kalisza, na które wysyłano korespondencję wyborczą, pozyskane były z list poparcia kandydatów, jednak tylko w celu podziękowania:

"One nie zostały nigdzie wykorzystywane, nigdzie, poza tym, że złożyliśmy podziękowania. Tylko w ten jeden jedyny sposób. Jeśli w jakikolwiek inny sposób byłyby wykorzystywane, byłoby to naruszenie ustawy o ochronie danych osobowych. Same te dane uzyskały ochronę. Powiem więcej: my już nimi nie dysponujemy. Nie ma ich, po prostu nie ma" - powiedział Ryszard Bieniecki.

"Decyzję o skorzystaniu z adresów podanych na listach poparcia konsultowaliśmy z trzema prawnikami. Prawo nie jest do końca jasne i konkretne w tej sprawie" - dodał Ryszard Bieniecki.

Nie ma jednak w tych wyjaśnieniach odpowiedzi na pytanie kluczowe, od którego cała historia się zaczęła. Jak na listach poparcia znalazła się osoba od tego poparcia dość daleka?

karwackarc.fm