Jedni karę finansową ponieśli, a inni nie. Mowa o radnych miejskich Jarocina. W grudniu, podczas głosowania nad punktem o wygaszeniu mandatu burmistrza Adama Pawlickiego radni opozycji opuścili na kilkadziesiąt minut obrady sesji. Za to zostali ukarani. Przewodniczący Rady obciął zbuntowanym rajcom grudniowe diety. Radni karę mocno zapamiętali. W lutym sytuacja się powtórzyła, ale z sali wychodzili już radni Ziemi Jarocińskiej. Radna opozycji - Lidia Czechak policzyła skrupulatnie jak długo kolegów nie było na sesji i zaproponowała dla nich kary. Na ostatnim posiedzeniu rady jej przewodniczący Marek Tobolski wyjaśniał dlaczego jego kolegów przez kilkadziesiąt minut nie było na sali obrad.

"Rzeczywiście, radni salę opuścili, ale nie byli na kawie czy na posiłku. Radny Robert Kaźmierczak uczestniczył w rozmowach dotyczących festiwalu. Radny jest skarbnicą wiedzy jeśli chodzi o ten temat. W tej rozmowie uczestniczył też radca prawny, skarbnik i sekretarz. Ja rozważałem wyjazd na zebranie do sołectwa i szukałem zastępstwa. W tym czasie kiedy wyszedłem, czytano też sprawozdania dotyczące pomocy społecznej i oświaty. Ja z nimi zapoznałem się na komisji, więc uważałem, że mogę na chwilę salę opuścić, bez szkody dla porządku obrad."

Radna Czechak uważa, że to niesprawiedliwe. "My też z naszej nieobecności mogliśmy się wytłumaczyć" - powiedziała Radiu Centrum Lidia Czechak.

"Tłumaczenie przewodniczącego uważam za dziwne i niepotrzebne. My zgodnie postulowaliśmy za tym żeby wszystkich radnych traktować tak samo, nieobecnych i tych, którzy wychodzą z obrad. My takiej możliwości w grudniu nie mieliśmy. A też mogłam się wytłumaczyć, że także wtedy rozmawialiśmy o ważnych sprawach dotyczących gminy. Ja uważam, że wszyscy radni powinni zawsze być obecni. A sprawy o jakich mówił przewodniczący, można było załatwić, przed lub po sesji, albo w
trakcie przerwy."

Radni Ziemi Jarocińskiej nie zostaną obciążeni karą finansową, "bo w czasie kiedy z sesji wyszli, pracowali na rzecz gminy" - dodał Marek Tobolski.

wojtysrc.fm