Bartosz Karasiński, były już wieloletni prezes BM Slam Stal Ostrów, żegna się oświadczeniem z ostrowskimi kibicami, zawodnikami i sponsorami. Kreśli przy tym niewesoły obraz ostrowskiej koszykówki.

Bartosz Karasiński był prezesem ostrowskiej „stalówki” niemal sześć lat. To był czas zarówno spektakularnych sukcesów sportowych, jak i również kłopotów i niejasnych sytuacji wewnątrz klubu.

Gdy na koniec obecnego sezonu ligowego gruchnęła wieść o kłopotach finansowych spółki, Karasiński nie był już formalnie związany z ostrowską koszykówką. Od początku maja nie pełni już żadnej funkcji w klubie, ani w spółce zarządzającej drużyną.

Były już prezes przypomina teraz największe sukcesy sportowe i organizacyjne klubu, jak medale Mistrzostw Polski z tytułem mistrzowskim na czele, czy pozyskanie po raz pierwszy w historii ostrowskiego sportu strategicznych sponsorów w postaci spółek skarbu państwa.

Bartosz Karasiński nie omija jednak spraw trudnych. „Przez cały ten czas nie udało się nam stworzyć profesjonalnych struktur w klubie. Pod względem sportowym znajdowaliśmy się w ścisłej krajowej czołówce. Niestety poziom organizacyjny był nieadekwatny nawet do występów w dużo niższych ligach sportowych” - pisze w oświadczeniu Karasiński, pośrednio obwiniając za ten stan rzeczy nieformalnego właściciela klubu Pawła Matuszewskiego, który ponoć nie chciał podjąć rozmów o zmianach.

Za swój największy błąd uznaje Karasiński sytuację z lata 2019 roku, gdy zdecydował się pełnić funkcję prezesa BM Slam Stal SA nie mając żadnego wpływu na decyzje finansowe. Ta decyzja skutkowała – zdaniem byłego prezesa – narastającymi problemami finansowymi i organizacyjnymi klubu.

Tymczasem, jak już informowaliśmy, klub stopniowo spłaca finansowe zaległości i wydaje się że powoli wychodzi jednak na prostą.