"Kaliszanie chcą pomagać, a w mieście nie brakuje rąk do pracy. To, jakie efekty przyniesie działanie charytatywne, jest zazwyczaj tylko kwestią motywacji i pokazania celu" - powiedział w rozmowie z radiemCENTRUM Roman Żarnecki, prezes kaliskiej fundacji CHOPS.

Wolontariusze w Kaliszu angażują się w lokalne inicjatywy i biorą udział w projektach przynoszących korzyści mieszkańcom miasta. Pomagają rodzinom, osobom starszym i samotnym, a także dzieciom. Bywa, że ratują zwierzęta. Pomoc przybiera różne formy - od finansowej po rzeczową. Często wsparcie polega na dotrzymywaniu towarzystwa.

A co, zdaniem prezesa Żarneckiego sprawia, że mieszkańcy Kalisza tak chętnie niosą pomoc innym i co zrobić, żeby sytuacja się nie zmieniła?: "Mnie najbardziej zależy na tym, żeby mówić i edukować już w szkołach. Trzeba pokazywać działania wolontariuszy, uświadamiać, że jest to fajne, radosne, że niesie nadzieję. Osobiście uważam, że jesteśmy szczęśliwsi, kiedy pomagamy. Jeśli odnajdziemy sferę, w której chcemy pomagać to wolontariat stanie się radosny. I taki powinien być".

W Kaliszu pomocy potrzebują ludzie w bardzo różnym wieku i z rozmaitych powodów. Dla pomagających priorytetem są osoby, które mają bardzo podstawowe potrzeby. Są to ludzie, którzy nie radzą sobie na co dzień, często z powodu niepełnosprawności, wieku, niedostatku lub samotności.

"Tych wszystkich potrzeb nie zaspokoimy, bo to jest ich ocean, ale staramy się docierać do osób, którym pomożemy nie tylko w sferze materialnej, ale również emocjonalnej, duchowej, czy osobowościowej i to jest bardzo trudne zadanie, bo jest to proces długofalowy, który zabiera sporo czasu i wymaga wytrwałości" - mówi Roman Żarnecki.

Szef fundacji CHOPS podkreśla, że każdy wolontariusz jest ważny i każda pomoc ma znaczenie. Zapewnia też, ze kaliszanie mogą być z siebie dumni - tworzą bowiem społeczeństwo wrażliwe na cudze potrzeby i chętne do niesienia pomocy, a wolontariat w mieście rozwija się niezmiennie od kilku lat i to w bardzo szybkim tempie.