Cierpliwość, to słowo najczęściej powtarzał trener Mirosław Trześniewski, tworząc w Ostrowie zespół oparty na młodych, polskich koszykarkach. To, że drużyna w starciu z ligowymi potentatami będzie przegrywać, można było przewidzieć. Problem w tym, że Ostrovia przegrywa z wszystkimi, jak leci. Ma bilans 0:5, a jak spojrzy się w kalendarz spotkań, to ciężko szukać rywala, z którym może ten zespół w najbliższym czasie wygrać. Dopiero mecze 11 i 12 kolejki z zespołami z Poznania i Gdańska, to pojedynki, które Ostrovia nie tylko może, ale musi wygrać, jeśli chce się utrzymać w ekstraklasie.

„Ja powiedziałem, że jeśli ktoś będzie wmawiał temu zespołowi albo same dziewczyny będą sobie wmawiać, że przegrywają i odbija się to na ich psychice, to może trzeba szukać porady u psychiatry czy psychologa. W sporcie do niczego nie dojdzie się łatwo. Trzeba po prostu zasuwać. Na pewno to jest moja rola, by utrzymać morale w zespole i tak też traktuję tę sprawę. Proszę pamiętać, że nikt nie stawiał nas w gronie faworytów. Wiadomo było, że ten zespół zbudowany był w ostatniej chwili. To są całkiem inne nazwiska niż chociażby w poprzednim sezonie. To są zawodniczki, które niejednokrotnie grały dotąd tylko w pierwszych ligach. Dlatego też potrzeba spokoju i cierpliwości” - powiedział radiuCENTRUM Mirosław Trześniewski.

Przegrywać można, bo to jest sport. Martwi jednak fatalny styl, w jakim robią to koszykarki Ostrovii. Kiedyś nawet, gdy zespół przegrywał, to walczył do upadłego i za to był nagradzany przez kibiców brawami. Teraz porażki różnicą ponad 40 czy 50 punktów pokazują, że z pierwszoligowych zawodniczek nie da się stworzyć drużyny ekstraklasowej.