Ponad dwa miesiące w trasie, wykręcone rowerem 6314 kilometrów, a przede wszystkim zrealizowany cel wyprawy, czyli dotarcie do Afryki. Wojciech Gawroński, podróżnik z Ostrowa Wielkopolskiego, prezes stowarzyszenia "Rower to jest świat", który właśnie wrócił do domu po niecodziennej eskapadzie. W planach było pokręcenie więcej kilometrów po "czarnym lądzie", ale z uwagi na obostrzenia i bezpieczeństwo udało się pojeździć tylko i aż po Maroku, o czym opowiedział radiuCENTRUM Wojciech Gawroński:
"Nie wiem, czy mogę powiedzieć, jak jeździ się rowerem po Afryce, bo udało mi się zwiedzić w zasadzie tylko jeden kraj, czyli Maroko. Samo Maroko mogę polecić jak najbardziej do turystyki rowerowej. Krajobrazy piękne. Przede wszystkim góry Atlas zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Ludzie też przyjaźnie nastawieni do takich turystów rowerowych, jak ja. Algieria oraz Tunezja były zamknięte dla turystów. Można było podróżować, ale należało okazać bilet powrotny i zameldowanie w hotelu. Rodziłoby to dodatkowe koszty, które nie są wskazane w takiej podróży, w jakiej się znajdowałem. Dalej na południe kierowanie się przez Maureatanię było trochę niebezpieczne i nawet tubylcy odradzali tam jazdę rowerem, dlatego zrezygnowałem z wyprawy w głąb Afryki" – powiedział radiuCENTRUM Gawroński.
Z Maroko Wojciech Gawroński samolotem dotarł do Neapolu, a stamtąd już rowerem wrócił do Ostrowa Wielkopolskiego. Jego wyprawie przyświecał szczytny cel, bo za każdy wykręcony kilometr sponsorzy deklarowali pewną sumę, która w przeliczeniu dała prawie 12 000 złotych. Całość trafi do Domu Samotnej Matki w Odolanowie.

na fot. Wojciech Gawroński na najwyższej przełęczy Maroka / fot. facebook Rower to jest świat