Miał być pewny awans do finału i walka o odzyskanie tytułu mistrzowskiego. Skończyło się miejscem w barażu i dramatem kapitana reprezentacji Polski, Jarosława Hampela - mowa o reprezentacji Polski na żużlu, dowodzonej przez trenera Marka Cieślaka, na co dzień szkoleniowca MDM Komputery Dreier ŻKS Ostrovia. W sobotni wieczór w Gnieźnie osłabione Orły Cieślaka stoczyły heroiczny bój ze Szwecją, Rosją i Czechami. "Byliśmy praktycznie bez szans. Po kontuzji Jarka musieliśmy dopisać sobie pięć zer do programu" - powiedział Radiu Centrum Marek Cieślak.

"Wypadek Jarosława Hampela wydarzył się w pierwszej seri startów. Od pierwszego wyścigu wiedzieliśmy zatem, że pojedziemy bez naszego kapitana. Trudno było wygrać ten półfinał w trójkę, kiedy rywale mają czterech zawodników. W zasadzie cała moja trójka podopiecznych musiałaby wygrać wszystkie swoje wyścigi. W dzisiejszym żużlu jest to praktycznie niemożliwe. Padliśmy ofiarą regulaminu, który nieraz krytykowałem. To jest sport drużynowy, a nie wiem, czy w jakiejkolwiek innej dyscyplinie sportu walczy się bez rezerwowych. Dzisiaj to się zemściło. Wszyscy, którzy ustalają regulamin, mieli dowód jak na dłoni, że można mieć bardzo mocną drużynę i nie mieć szans na zwycięstwo" - powiedział Radiu Centrum Cieślak.

Polacy zajęli ostatecznie drugie miejsce, przegrywając ze Szwedami. Nie dość, że podwójnego złamania uda doznał Jarosław Hampel, to na dodatek Bartosz Zmarzlik zanotował defekt motocykla na prowadzeniu. Reprezentacja Polski powalczy teraz w czwartkowym barażu w duńskim Vojens o awans do wielkiego finału Drużynowego Pucharu Świata.