Salem na ziemi kaliskiej

400 rocznica skazania za czary Doroty z Siedlikowa minęła w roku 2013, ale nadal stanowi niezły pretekst by porozmawiać o kaliskich czarownicach i czynionych przez nie urokach.

Wprawdzie nie byliśmy w awangardzie tych haniebnych praktyk - w Polsce pierwszy proces o czary odbył się w 1511 r. w Waliszewie k. Poznania, a Polska nie była też na szczęście w czołówce tego typu wydarzeń - najwięcej procesów o czary (ok. 20 tys.) miało miejsce w Niemczech. Nie zmienia to jednak faktu, iż był to wyjątkowo haniebny i sławy nam nie przynoszący epizod dziejów. I choć słynny Młot na czary będący de facto katowskim podręcznikiem stosowania tortur i sądowych mordów został przełożony na polski dopiero w 1614 r. ale pod jego wpływem już w 1570 r. ukazała się polska anonimowa publikacja Postępek prawa czartowskiego przeciw narodowi ludzkiemu.

Pierwszy kaliski proces o czary miał miejsce już w 1580 r. Oskarżoną była wędrowna złodziejka Barbara z Radomia, córka Gawła Lemona, którą zmuszono do przyznania się do uprawiania czarnej magii, a następnie skazano na spalenie. Znacznie więcej szczęścia miała cztery lata później Elzbieta z Tyńca , którą również posądzono o czary, ale – w wyniku procesu – uniewinniono ją od tego zarzutu. Również dwa kolejne procesy pochodzących z Chmielnika Małgorzaty (1587 r.) i znachorki miejskiej, oskarżonej o żegnanie piwa Apolonii Porwitowej zakończyły się wyrokami uniewinniającymi. Ale oto nadszedł rok 1613, w którym sąd ławników kaliskich skazał na spalenie na stosie wspomnianą nieszczęśnicę Dorotę z Siedlikowa. Trzy lata później równie okrutny los spotkał miejską znachorkę Reginę ze Stawiszyna, którą oskarżono o psucie piwa i bydła. Torturowana aż do wyłamywania rąk i przypalania świecami, biedaczka przyznała się do winy i została skazana na spalenie.

Natomiast ostatni proces o czary w Kaliszu odbył się w 1750 r. Oskarżoną, torturowaną i w końcu spaloną na stosie była pochodząca ze Śląska Magdalena Klauzyn. Nie był to jednak ostatni stos na ziemi kaliskiej a historia męczonych „czarownic” miała szczególnie tragiczny i masowy można by rzec finał. Oto bowiem w 1775 r. w pobliskim Doruchowie żonie dziedzica Stokowskiego włosy zaczynają się skręcać w kołtun a palec trapi wielki ból. Podejrzenie pada na 14 miejscowych kobiet, które oskarżono się o czary i konszachty z diabłem. Ponoć cioty (tak mówiono na czarownice) spotykały się co wtorek i czwartek przy Łysej Górze, jak do tej pory nazywa się kamień na krańcu Doruchowa. Z kamiennego mostu na powrozie po kolei spuszczano kobiety do wody. Ich szerokie spódnice ratowały je przed tonięciem, co jednak według dziedzica świadczyło o tym, że są winne. Później w zamienionym na więzienie dworskim spichlerzu włożono czarownice do beczek używanych do kiszenia kapusty. Kobiety miały związane ręce oraz nogi i aż do egzekucji zmuszone były klęczeć. Dziedzic Stokowski sprowadził następnie z Grabowa trzech sędziów, dwóch katów i trzech zakonników. Okrucieństwo tortur doprowadziło do śmierci trzech ze skazanych kobiet i przyznania się do stosowania czarów pozostałych oskarżonych. Na miejscu kaźni pomocnicy kata poło/żyli je na stosie twarzą ku ziemi i każdej klockami dębowymi przyciskali kark oraz nogi. Sędzia krzyknął straszliwym głosem: pal, i wkrótce stos cały stanął w płomieniach. Słychać było jęk niewinnych ofiar, zgromadzony lud, którego było do kilku tysięcy, wtenczas dopiero pobudzony do litości, zaczął się oburzać na dziedzica, przytomnego na koniu; ten, widząc zżymanie się i pogróżki tłumu spiesznie się oddalił. Stos całą noc się palił. Dodatkowo następnego dnia trzy córki ofiar wysmagano rózgami, aby się wyrzekły wspólnictwa z diabłami - jedna z nich owej kaźni również nie przeżyła. Ówczesny miejscowy proboszcz - ks. Józef Możdżanowski, próbował odwieść dziedzica od planu tragicznej egzekucji, nie zdołał go jednak przekonać, więc wyjechał do Warszawy, by prosić o interwencje króla Stanisława Augusta. Nie zdążył. I choć rzeź doruchowska przesądziła o zniesieniu w 1776 roku procesów o czary w całej Rzeczpospolitej życia nieszczęsnym kobietom to już przecież nie przywróciło.

Skoro o „kaliskich czarownicach” mowa – godzi się też przypomnieć ciekawą legendę spisaną przez Eligiusza Kor Walczaka. Powstała ona na kanwie interesującego odkrycia w krypcie kaliskiej świątyni oo. Franciszkanów. Otóż wśród męskich szkieletów znaleziono jeden należący do młodej kobiety. Legenda przypisuje go córce kaliskiego kata. Posądzona o czary nago przeszła pośród oniemiałego tłumu (miało więc nasze miasto swoją lady Godivę) i ukryła się w klasztorze, w którym pozostała już do końca życia.

Miał też Kalisz swój nawiedzony dom. Była to kamienica „szlachetnych” Midalskich którą nasłany zły duch tak opanował, że we dnie i w nocy nikomu nie dał, ludzi niewidocznie bił, ale też (przyp. aut.) widoczne znaki uderzenia albo ranę zostawił kamieniami rzucał i ranił przy stole modlących się i śpiących wchodzących i wychodzących rzeczy krył , tłukł fetorem zaś takim górne kąty w kamienicy napełnił nieznośnym. Na złośliwego ducha pomogły dopiero modły i egzorcyzmy przed cudownym obrazem św. Józefa, które sprawiły, iż perfidny „poltergeist” musiał poszukać sobie innego lokum na zawsze opuszczając kamienicę.

autor (c) Piotr Sobolewski

Był to 14 odcinek audycji "Urzekła mnie moja historia", zatytułowany „Salem na ziemi kaliskiej ".

Poprzedni odcinek możecie przeczytać ---> TUTAJ

Programu historycznego pt. "Urzekła mnie moja historia" można słuchać na antenie Radia Centruum 106.4 w poniedziałki i środy o godz. 12:15 (powtórki w soboty i niedziele o 13:15).

Czyta: Piotr Sobolewski



Każde forum komentarzy umieszczone pod informacjami prasowymi na niniejszej stronie internetowej (www.rc.fm), nie jest moderowane w czasie rzeczywistym - komentarze nie są weryfikowane przed ich automatyczną publikacją. Nie jest dozwolone umieszczanie w ww. komentarzach: nazw i marek o charakterze komercyjnym, linków czy innego rodzaju przekierowań do innych stron internetowych i jakichkolwiek obiektów graficznych. Wpisy łamiące prawo należy zgłaszać na adres: adm@rc.fm. Wpisując jakikolwiek komentarz na niniejszej stronie internetowej (www.rc.fm), autor tego komentarza przyjmuje świadomie do wiadomości i świadomie akceptuje bezwarunkowe prawo właściciela niniejszej strony internetowej (www.rc.fm) do usunięcia lub modyfikacyjnego skrótu wpisanego komentarza oraz brak gwarancji zapewnienia ciągłości publikacji wpisanego komentarza, jako korespondencji niezamówionej przez właściciela niniejszej strony internetowej (www.rc.fm).