Do schroniska brata Alberta w Pleszewie nie wejdzie bezdomny, który jest pod wpływem alkoholu. "Stwarzałby zagrożenie dla pozostałych mieszkańców schroniska" - mówi Ireneusz Stefaniak, kierownik placówki.

W ostatnich dniach do schroniska przyszedł mieszkaniec Brzezia. Trzy dni wcześniej został zwolniony z więzienia. Chciał skorzystać z noclegu w schronisku, jednak nie wpuszczono go. Był zupełnie pijany.

"Powiedzieliśmy nie. Taką mamy zasadę, że nie przyjmujemy pijanych. Nad jednym się ostatnio zlitowaliśmy, wpadł w delirium i zniszczył w schronisku nowe okno, naraził nas na koszty,a w tej placówce musimy liczyć każdy grosz i nie mamy pieniędzy, żeby pokrywać takie straty. W pijackim amoku człowiek gotowy jest rzucić sie na innych. Takie sytuacje, co prawda nie w Pleszewie, ale się zdarzały. Towarzystwo Brata Alberta nie ma lekarza, pielęgniarza, opiekuna, który pilnowałby alkoholików. Trzeba iść na odtrucie, dopiero potem po wytrzeźwieniu do nas" - mówi Stefaniak.

Potwierdza też, że w mieście jest kilku mężczyzn, którzy wiosną wyszli ze schroniska, lato przeżyli w ogródku jordanowskim, w opuszczonych domach, i teraz rozglądają się za miejscem na przezimowanie. Potrafią upić się do takiego stopnia, żę mają nawet do 7 promili alkoholu we krwi. Ma ich na oku policja i straż miejska.

kuczynskarc.fm