Joanna Lichocka, wyborcza jedynka na liście Prawa i Sprawiedliwości w okręgu kalisko-leszczyńskim, odwiedziła w niedzielę Kalisz. Spotkanie w Domu Pielgrzyma przy Bazylice Kaliskiej zorganizował klub "Gazety Polskiej".

Rozmowy z mieszkańcami poprzedziła projekcja głośnego filmu "Prezydent" o Lechu Kaczyńskim, ostatniego dokumentu Lichockiej w roli dziennikarki. Radio Centrum zapytało o powody kandydowania rodowitej warszawianki z listy kalisko-leszczyńskiej:

na fot.: Joanna Lichocka

"Pan pije do tego, że jestem spadochroniarzem. Sprawy Polski są ponadlokalne. Ja tu nigdy w życiu nie ośmieliłabym się startować na radnego do rady miasta albo na prezydenta Kalisza, bo to trzeba znać każdy kamień w tym mieście.

Zostałam poproszona o kandydowanie z tego okręgu, żeby być 'lokomotywą' tej listy jako osoba rozpoznawalna i znana po prawej stronie medialnej sceny. I ja zrobię wszystko, żeby sprawy Ziemi Kaliskiej czy Leszna, czy Ostrowa były wreszcie skutecznie podnoszone".

Punktem wyjścia do dyskusji o Polsce przed jesiennymi wyborami była diagnoza polityczna inspirowana filmem Lichockiej. Obok wielu mankamentów życia publicznego, autorka dokumentu dostrzega też potrzebę zmian na rynku mediów:
"W żadnym oficialnym obiegu nie ma porządnego dokumentu pełnometrażowego o Lechu Kaczyńskim. To jest właściwie niewyobrażalne. Mam nadzieję, że uda się w ramach tej dobrej zmiany także zmienić rynek mediów w Polsce na pluralistyczny, a że nie będzie to wyłącznie propaganda prorządowa, bo to już jest naprawdę męczące".

Zdaniem Lichockiej Kalisz znalazł się w grupie byłych miast wojewódzkich, którym, z powodu braku rozwiązań komunikacyjnych, odbiera się możliwość rozwoju. Kandydatka PiS-u zapowiada swój powrót nad Prosnę jeszcze w kampanii wyborczej. Być może w Kaliszu pojawi się z prezesem Kaczyńskim. "Chcę rozmawiać z kaliszanami i wsłuchać się w potrzeby mieszkańców. Będę rozdawać ulotki i prosić o poparcie" - zapewnia Joanna Lichocka.