Blisko 1 500 000 zł wydał w tym roku kaliski ratusz na "trzynastki" dla miejskich urzędników. To o prawie jedną trzecią więcej, niż trzy lata temu. Dodatkowe pensje otrzymało 465 pracowników kaliskiego magistratu.

Trzynastki należą się pracownikom budżetówki ustawowo i nie zależą od widzimisię szefa. Pieniędzy nie otrzymują tylko ci urzędnicy, którzy zostali zwolnieni dyscyplinarnie, przyszli do pracy pod wpływem alkoholu, albo przez ponad dwa dni nie przychodzili wcale i nie usprawiedliwili swojej nieobecności.

Dodatkowe wynagrodzenie wypłacane jest w pierwszym kwartale roku. Szeregowi urzędnicy otrzymali po około 3000 złotych. Kilkakrotnie więcej wpadło do kieszeni najlepiej zarabiającym pracownikom ratusza - czyli prezydentowi Grzegorzowi Sapińskiemu i jego zastępcom: Piotrowi Kościelnemu, Arturowi Kijewskiemu i Karolinie Pawliczak.

Temu pierwszemu akurat jedna z oddolnych inicjatyw społecznych kaliszan wnioskowała niedawno o zmniejszenie poborów o polowę: z 12 000 złotych na 6 000.

fot. CC0 1.0 Universal

Poza kwotą 1 400 000 złotych przeznaczoną na "trzynastki", kaliski magistrat na swoich pracowników wydał niedawno kolejne 400 000 złotych. Ta suma trafiła do urzędników w ramach wypłaconych pod koniec 2015 roku dodatków motywacyjnych. Wtedy to pracownicy dostali po 1000 złotych premii. Pieniądze otrzymało 90% urzędników.

Czy to pomoże w motywacji do szybszych reakcji na reklamacje kaliszan?