To był mecz do przysłowiowej jednej bramki. Mowa o ostatnim pojedynku w rundzie zasadniczej żużlowców Intaru Lazur Ostrów, którzy wczoraj w Rawiczu rozgromili miejscowego Kolejarza aż 65:26. Podopieczni trenera Jana Grabowskiego rundę zasadniczą ukończyli na trzeciej pozycji.

Ponad tysiąc kibiców z Ostrowa, którzy przyjechali do Rawicza dopingować swój zespół obejrzało jednostronny pojedynek. Od początku do końca na torze dominowali żużlowcy Intaru Lazur, ale jak mówi trener Grabowski, trudno z takiego meczu wyciągać daleko idące wnioski.

„Zawodnicy zaprezentowali się z dobrej strony. Pokazali, że drzemie w nich spory potencjał. Zdobycz punktowa jednak nie do końca odzwierciedla ich formy, bowiem zespół z Rawicza jechał bardzo słabo".

Najlepszy wyjazdowy mecz w tym sezonie pojechał zdobywca 13 punktów Robert Miśkowiak.

„Takie mecze są bardzo potrzebne. Znam rawicki obiekt doskonale. Wykorzystałem to, że czuję się tutaj bardzo dobrze. Mam nadzieję, że wykorzystałem swoją szansę i ten mecz będzie dla mnie przełomowy" - przyznał były mistrz świata juniorów.

Z bardzo dobrej strony po raz kolejny zaprezentował już Adrian Gomólski.

„Bardzo lubię jeździć w Rawiczu. Jest to tor techniczny. Niektórym zawodnikom sprawia on problemu, ale nie mnie. W ostatnim wyścigu było polane trochę więcej wody. Przegrałem start, a na dystansie przy próbach ataku po zewnętrznej, ale tylne koło dopiero od połowy łuku łapało przyczepność".
Komplet punktów z bonusami dla Intaru Lazur zdobyli David Ruud i Lukas Dryml.

kmiecikrc.fm