45 lat temu w święta Bożego Narodzenia rozpoczęła się w Polsce zima stulecia. Kilka dni sypał śnieg, drogi były nieprzejezdne. Wojewoda kaliski zawiesił zajęcia w szkołach, dystrybucja żywności odbywała się saniami wypożyczonymi od rolników. Prawdziwą katastrofą był gwałtowny spadek temperatury poniżej 30 stopni w sylwestrową noc 1978/79.

Niespodziewany atak zimy dał się ludziom we znaki. Cała Polska była zasypana śniegiem. W pleszewskim ratuszu powstał sztab kryzysowy, a ówczesny naczelnik MiG Mieczysław Kołtuniewski wspominał, że otrzymał od wojewody kaliskiego Alojzego Staszaka polecenie, żeby "przygotować społeczeństwo do odśnieżania". I pracownicy pleszewskich firm złapali za łopaty, i odśnieżali. Nie wyjeżdżały autobusy, prawdopodobnie nie kursowała kolejka. Chleb na wioski rozwożono saniami zaprzężonymi w konie wypożyczone od rolników. Zajęcia w szkołach zawieszono. W nowych blokach z wielkiej płyty na osiedlu Reja, wtedy PPR-u, pękały rury CO, wyłączano ciepło. Przez nieszczelne okna do mieszkań wpadał zimny wiatr. Dogrzewano się farelkami, wyskakiwały korki, odcinano prąd. Zamarzało paliwo w samochodach pleszewskich taksówkarzy. Ale w sylwestra ludzie się bawili chociaż "farelki" wysiadały, wyłączali prąd, jedzenie stygło, a ogórki zamarzały na stole. Była to zima stulecia, chociaż jeszcze niższe temperatury odnotowano w Polsce w roku 1929.