W przyszłym tygodniu - na posiedzeniach merytorycznych komisji rady miejskiej będzie opiniowana, a na najbliższej sesji - w czwartek 1 marca - głosowana. Uchwała w sprawie zmiany granic Kalisza. To kolejna odsłona samorządowych potyczek pomiędzy Kaliszem a sąsiednimi gminami.

Tym razem jednak prezydent Kalisza "odpuszcza" pozostałym sąsiadom, którym zamierzał "skubnąć" po kawałku terenu, a skupił się na gminie Żelazków, która głośno protestowała przeciwko zamiarom włodarza Kalisza, ale kilka lat wcześniej, gdy w ogóle padł pomysł powiększenia granic miasta, negocjowała z Kaliszem możliwość połączenia - tyle, że na zasadach niezależnej dzielnicy z własnym samorządem, podobnie jak to jest choćby w Warszawie. Ten pomysł spalił na panewce. Gdy wybuchła samorządowa awantura o kaliskie apetyty, wójt Żelazkowa zaproponował swoim radnym przyjęcie uchwały, w której to Żelazków miałby wchłonąć Kalisz. I taki dokument został przyjęty. To miało być ostrzeżenie dla władz Kalisza. Te jednak żelazkowską uchwałę wykorzystały inaczej - przedstawiając ją jako wyraz woli połączenia samorządów, chcą tego dokonać i Żelazków połknąć, tworząc wielkie miasto o powierzchni ponad 180 km2 i 111 000 mieszkańców. Szykują zatem uchwałę, konsultacje społeczne i wniosek do Rady Ministrów o wydanie rozporządzenia w tej sprawie.

graf.: tak wyglądałby Kalisz po przyłączeniu sołectw 6 sąsiednich gmin

graf.: mapka - załącznik do uchwały o wchłonięciu Żelazkowa przez Kalisz

▄ ▄ ▄

Co na to pozostałe samorządy, które jeszcze niedawno Kalisz chciał uszczuplić o pojedyncze sołectwa? Czy będą bronić niezależności Żelazkowa? Czy odetchną z ulgą, że zagrożenie od ich ziem się odsunęło? W tym drugim przypadku może się okazać, że milcząca zgoda to przyzwolenie na sięganie po kolejne tereny sąsiadów bez ich zgody.