Po raz siódmy kaliszanie i mieszkańcy okolic zebrali się w niedzielę przed kaliskim sądem, aby protestować przeciwko zmianom w systemie sądownictwa forsowanym przez PiS. "Zmiany te likwidują niezawisłość sądów i de facto likwidują trójpodział władzy w Polsce, są też kolejnym krokiem w rozmontowywaniu demokracji i budowy autorytarnego systemu" - podkreślają protestujący:

"Cały czas mamy nadzieję, że prezydent zawetuje ustawy, że przypomni mu się, że studiował prawo, że ma z niego doktorat i że przysięgał na Konstytucję i jest jej strażnikiem. Ma nas bronić przed tego typu bublami prawnymi; przed tymi, którzy chcą nam zabrać nasze prawa, nasze wolności."
"Owszem, jest zmęczenie, są obowiązki domowe, ale jest taka chwila, kiedy ojczyzna jest rzeczywiście na skraju przepaści - w moim odczuciu i ludzi myślących podobnie jak ja. Dlatego będę przychodziła na wszystkie kolejne protesty, bo to mój obywatelski obowiązek."
"Tutaj trzeba po prostu być. Mam 52 lata, więc pamiętam jak było kiedyś - i dlatego jestem tu każdego dnia"
"Liczymy na to, że nadal będziemy tak wolni, jak byliśmy do tej pory".
"Nadzieja umiera ostatnia" - mówili radiuCENTRUM zebrani przed sądem kaliszanie, którzy zapowiadają, że będą protestować do skutku.

A podobne protesty w obronie sądownictwa odbywają się w całym kraju. W Kaliszu regularnie protestuje około 200-300 osób, tymczasem w stolicy i największych miastach w Polsce w manifestacjach uczestniczą wielotysięczne tłumy.

Są też niewielkie miejscowości, gdzie protestują nawet pojedyncze osoby, zapalając symboliczny płomień świecy.
W protestach uczestniczy coraz więcej młodych ludzi - z ich inicjatywy w sobotę odbył się "żoliborski spacer", czyli manifestacja przed domem Jarosława Kaczyńskiego. Protesty odbyły się również na Helu, dokąd na wakacje wybrał się Andrzej Duda. W okolicach letniej rezydencji manifestowali tłumnie zarówno miejscowi, jak i letnicy.