W piątek późnym wieczorem, na drodze wiodącej do Pleszewa, w samochodzie, przyszło na świat dziecko. Kierowca samochodu zjechał pod jeden z pleszewskich domów, skąd wyniesiono ciepłe koce, aby okryć matkę i dziecko. Właścicielka domu cały czas była na linii z ratownikami pogotowia, którzy instruowali, co robić. Przyjechali, zabrali matkę z dzieckiem do szpitala. To dziewczynka, prawdopodobnie mała Adelka...

Późnym wieczorem mieszkańcy jednorodzinnego domku w Pleszewie usłyszeli pukanie do drzwi - bardzo głośne i natarczywe. Gospodyni otwiera. W drzwiach widzi dziewczynę z telefonem w ręku, która mówi, że w samochodzie mają kobietę, która przed chwilą urodziła dziecko. Stanęli autem we wjeździe i prosili o pomoc. Pleszewianka weszła do samochodu, przez telefon rozmawiała z ratownikami z pogotowia, którzy instruowali, co robić. Potrzebne były koce do okrycia noworodka, żeby się nie wychłodził. Dziecko oddychało, a kiedy matka je do siebie przytuliła i okryła kocami podanymi przez pleszewiankę, zaczęło płakać. Wciąż było połączone z matką pępowiną. Kiedy przyjechała karetka, matka z noworodkiem pojechała do szpitala, natomiast jej drugie dziecko zostało u pleszewian. Kobieta jest narodowości ukraińskiej, mieszka w Kaliszu, podróżowała ze znajomymi. Dziecko miało się urodzić za miesiąc. Towarzyszący jej znajomi pojechali za nią do szpitala. Po dwóch godzinach wrócili ze szpitala do pleszewian po starsze dziecko. Chłopczyk powiedział, że jego siostrzyczka może mieć na imię Adelka. Z informacji przekazanych przez pleszewiankę, która pomogła położnicy, wynika, że wszystko jest dobrze.

Matka z nowo narodzoną córeczką są w pleszewskim szpitalu.