Na plebanii w Broniszewicach (pow. pleszewski) mieszkają uchodźcy z Ukrainy. Proboszcz ks. Hieronim Żurawski zainspirował parafian do pomagania. W ciągu trzech dni wyposażono nieużywany budynek plebanii w niezbędny sprzęt. Miejsce do życia znalazły tu kobiety z dziećmi, które musiały opuścić hotel Pod Plantami w Pleszewie. Docelowo zamieszka tu 20 osób.

Na pomysł oddania uchodźcom pustej plebanii przy kościele św Piotra i Pawła w Broniszewicach, ks. Hieronim Żurawski wpadł w czwartym dniu wojny. Zamierzał nawet jechać po kogoś potrzebującego na granicę. Ale - jak powiedział radiu Centrum, na miejscu w Pleszewie znalazły się matki z dziećmi i starsze małżeństwo, którzy tymczasowo mieszkali w Hotelu Pod Plantami. Musieli go opuścić, bo hotelowe pokoje są potrzebne dla prawie 100 osób skierowanych do Centrum Kształcenia i Wychowania OHP w Pleszewie, przez wojewodę. I to ich ulokowano na plebanii umeblowanej i wyposażonej. Kiedy w Środę Popielcową ks. Żurawski ogłosił, że parafia przyjmie uchodźców w pustym budynku plebanii, którą trzeba wyposażyć w pralkę, lodówkę, mikrofalówkę, nowy prysznic, pościel i jeszcze kilka rzeczy, parafianie pośpieszyli z pomocą. W krótkim czasie budynek był gotowy na przyjęcie gości. Parafianie dostarczyli też żywność, środki czystości, odzież. W lokalnych sklepach wystawiono koszyki na dary. W środę ma do Broniszewic przyjechać kolejnych kilka osób. W sumie plebania pomieści 20 osób. Proboszcz mówi, że parafia będzie pomagać tak długo, jak długo będzie trzeba.

Tymczasem do Pleszewa wciąż przyjeżdżają nowe osoby. Dwa dni temu z dworca w Katowicach zabrano starszą panią, która przyjechała do Polski z rodziną syna. Ale tu się ich drogi rozeszły. Zapłakaną, schorowaną kobietę, matkę, teściową i babcię, zaproszono do Pleszewa. Tu znalazła dach nad głową, lekarza i dobre słowo. Podobnie jak 350 osób, które do tej pory w Pleszewie się zarejestrowały.

fot:. Agnieszka Szymkowiak