Święcenie pokarmów w czasie pandemii koronawirusa powinno godzić polską tradycję z obostrzeniami pandemicznymi. A jak sobie z tym poradzili proboszczowie parafii w powiecie pleszewskim?

Największym wyzwaniem są duże parafie. I tu księża albo objeżdżają wioski, spotykając się z wiernymi przy figurach, przed remizami, salami wiejskimi, a nawet na placach zabaw, albo podzielili parafian, zapraszając pod kościoły mieszkańców ulic, a nawet bloków.

I tak w parafii św. Floriana w Pleszewie święcenie pokarmów pod kościołem Matki Boskiej Częstochowskiej odbyło się aż 11 razy, w odstępach półgodzinnych, żeby parafianie nie musieli się mijać. Także ulicami i wioskami odbyła się święconka w parafii w Dobrzycy na Placu Kongresowym. Pod kościół, także ulicami, zaprosił parafian z koszyczkami ze święconką proboszcz w Kościelnej Wsi. W parafii Czermin święconką zaplanowano przy kościele, a na wioskach przy figurach. Czermiński proboszcz przypominał wiernym o zachowaniu norm sanitarnych.

O przestrzeganiu limitu wiernych w kościele w czasie święconki, w razie gdyby padał deszcz, przypomniał z kolei proboszcz parafii w Gołuchowie, który też sugerował wiernym święcenie pokarmów w domach, a przed wielkanocnym śniadaniem.

Jedną z nielicznych parafii, gdzie w tym roku nie było święconki ani w kościele, ani przy kościele jest parafia św. Bartłomieja w Kowalewie. Prawdopodobnie powodowany troską o zdrowie wiernych proboszcz, postanowił scedować święcenie pokarmów na głowę rodziny. Tak jak to było w całej Polsce rok temu, kiedy pandemia nabierała tempa.