W pierwszych dniach nauki w Pleszewie doszło do gorącego sporu pomiędzy rodzicami dowożącymi dzieci do Zespołu Szkół Publicznych nr 1 a strażą miejską. Auta rodziców, zablokowały dojazd do szkoły autobusowi, który dowozi dzieci z podpleszewskich wiosek. Zrobiła się awantura, dyrekcja wezwała straż miejską, posypały się mandaty. W tej sytuacji, wzorem innych miast, burmistrz Pleszewa, rozważa pilotażowo zamykanie ulic w obrębie szkół.

Nie ma mandatu jeśli rodzic auto zatrzyma, dziecko wysadzi i odjeżdża. Natomiast jeśli samochód postawi, żeby dziecko odprowadzić, robi się problem. I trzeba go rozwiązać. Zwłaszcza, że rodzice dowożący rano dzieci do Jedynki, parkują gdzie popadnie, stwarzając zagrożenie dla tych, którzy idą pieszo. Blokują też dojazd autobusu, jak to było w pierwszych dniach nauki. Tymczasem na ulicy Szkolnej obowiązuje strefa zamieszkania, gdzie trzeba ograniczyć prędkość do 20 km/h, gdzie piesi mogą korzystać z całej szerokości jezdni i gdzie nie ma miejsc parkowania. W tej sytuacji, aby uniknąć awantur pomiędzy rodzicami dowożącymi dzieci, strażą miejską oraz tymi, którzy idą do szkoły pieszo, wzorem innych miast, burmistrz Pleszewa rozważa zamknięcie ulic w obrębie wszystkich pleszewskich szkół. Od godziny 7.30 do 8.00. I robi to - jak mówi rzeczniczka UMiG Pleszew Anna Bogacz "dla bezpieczeństwa dzieci". Na swoim profilu FB na Arkadiusz Ptak zaprasza do dyskusji. Chodzi o to, czy pleszewianie są za wygodą rodziców, którzy muszą auto ustawić dalej od szkoły i dziecko doprowadzić, czy za bezpieczeństwem dzieci?