Do ostrego sporu doszło na ostatniej sesji Rady Miejskiej Ostrowa Wielkopolskiego pomiędzy zastępcą prezydenta miasta Mikołajem Kostką i radnym Piotrem Lepką. Prezydencki zastępca wypomniał radnemu pracę w jednej ze spółek miejskich, sugerując, że dlatego nie powinien składać niektórych interpelacji. Radny odgryzł się włodarzowi jedną ripostą.

Sierpniowa jeszcze sesja ostrowskiej rady miejskiej była pierwszym od ponad półtorej roku posiedzeniem tego grona realizowanym nie w systemie online, tylko z osobistym uczestnictwem radnych. Być może z tego powodu radni wszystkich opcji wprost zasypali prezydium rady swoimi interpelacjami i zapytaniami.

Jednym z najbardziej aktywnych w tej części rady był radny Prawa i Sprawiedliwości Piotr Lepka, który złożył aż 7 zapytań i 3 interpelacje. Spora część z nich dotyczyła sfery gospodarki komunalnej. To najwidoczniej nie spodobało się zastępcy prezydenta miasta, Mikołajowi Kostce, który uznał za stosowne wypomnieć radnemu pracę w ostrowskiej ,,komunalce”, sugerując przy tym, że z tego powodu radny nie powinien przedstawiać interpelacji.

"Pan radny Piotr Lepka zdominował tę cześć interpelacji pytaniami o gospodarkę komunalną. Część informacji, danych, jak i ogólnych spostrzeżeń powinna być panu znana, bo jest pan pracownikiem sektora komunalnego. Myślę więc, że czasem wystarczy rozejrzeć się wokół siebie, zamiast składać interpelację".

Zastępca prezydenta jednak źle trafił, bo nadział się jednak na ostrą ripostę radnego Lepki. "Nie życzę sobie, panie prezydencie – pozwolę sobie to tak dosadnie sformułować - żeby pan stygmatyzował moją osobę z powodu pracy na etacie w spółce komunalnej, na którym to etacie pracuję od 17 lat. Przy całym szacunku dla pana funkcji w naszym samorządzie, proszę przyjąć do wiadomości, że z mojego punktu widzenia, mojego stażu pracy, znajomości pewnych zagadnień, to ja czuje się w sektorze komunalnym gospodarzem, a pan jest tu tylko gościem i to od całkiem niedawna. Dlatego proszę o większy szacunek dla instytucji radnego".

Taka odpowiedź najwyraźniej „zgasiła” polemiczne zapędy prezydenckiego zastępcy, który już do końca sesji nikomu nie wypominał zatrudnienia, ani nie odmawiał prawa do interpelacji.