Niemowlę, agrafka, wątpliwości

Dlaczego niemowlęciu nie udzielono pomocy na miejscu? Czy konieczny był transport dziecka do Wrocławia? Czy szpital, który przysłał rodziców z Krotoszyna do ostrowskiej placówki zareagował prawidłowo? Na te i wiele innych pytań odpowiadali w poniedziałek lekarze z ostrowskiego szpitala na prasowym briefingu, poświęconym 6-miesięcznemu dziecku, które połknęło otwartą agrafkę. Sprawa w weekend zelektryzowała opinię publiczną.

"Dziecko trafiło do nas w okolicznościach dość niezwykłych, gdyż ze szpitala sąsiedniego było współtransportowane prywatnym samochodem z pomocą policji. Mimo, że stan dziecka był stabilny, to jednak lokalizacja ciała obcego - która potwierdziła się w badaniach - tkwiącego w dolnej części gardła, była realnym stanem zagrożenia, wiec tutaj jest pewien problem" - przyznał Witold Miaśkiewicz, szef chirurgii dziecięcej w ostrowskim szpitalu.

na fot.: Witold Miaśkiewicz / kierownik oddziału chirurgii dziecięcej

Dlaczego zatem agrafki nie usunęli lekarze w Ostrowie, lecz wysłali malca do Wrocławia? Jak tłumaczy szef chirurgii, po diagnostyce na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, lekarze konsultowali się ze specjalistyczną kliniką we Wrocławiu.

"Zdecydowano, że skoro pacjent jest stabilny, to warto przetransportować go specjalistyczną karetką pod opieką lekarza do ośrodka referencyjnego" - dodał Miaśkiewicz. "Dziecko było bardzo małe, miało kilka miesięcy, a przedmiot był tak ułożony w dolnej części czyi, że można było domniemywać, że mógł uszkodzić przełyk. Gdyby podczas usuwania okazało się, że konieczne są dodatkowe zabiegi, lepiej, aby wykonała je placówka specjalistyczna. Oczywiście, gdyby w grę wchodziła natychmiastowa konieczność ratowania życia dziecka - podjęlibyśmy się tego bez wahania na miejscu".

Dlaczego malca nie transportowano do kliniki we Wrocławiu śmigłowcem, skoro zdarza się, że LPR reaguje nawet w sytuacjach mniej drastycznych, gdy np. zabraknie tradycyjnej karetki?

"To były godziny wieczorne, a śmigłowiec z Michałkowa, który lata do zmroku, zakończył dyżur. Najbliższy śmigłowiec dostępny jest we Wrocławiu" - powiedział radiuCENTRUM Adam Stangret, szef ostrowskiego SOR-u: "Zanim byłaby kwestia ustalenia tego transportu, dolotu z Wrocławia do nas i potem lotu z Ostrowa do Wrocławia, oraz transportu z miejsca lądowania do docelowego ośrodka - bo klinika, do której trafiło dziecko nie ma własnego lądowiska - to ten czas byłby porównywalny do transportu kołowego. Pod warunkiem również, że wrocławski śmigłowiec byłby od ręki wolny, bo jest on również dla innych szpitali dostępny w godzinach wieczornych i nocnych".

Poza tym, jak podkreślają lekarze, stan dziecka był stabilny i pozwalał na transport karetką. W ambulansie malcowi mogli też towarzyszyć rodzice, co by nie było możliwe w ratowniczym śmigłowcu.

Feralną agrafkę usunięto za pomocą endoskopu. Chłopczyk, w stanie dobrym, następnego dnia wrócił do domu.

Czy niemowlę z agrafką w przełyku powinno być transportowane pomiędzy szpitalami prywatnym samochodem, tak jak miało to miejsce w drodze z Krotoszyna do Ostrowa?

"Według wszelkich zasad postępowania, to sytuacja niedopuszczalna" - przyznaje Witold Miaśkiewicz, szef ostrowskiej chirurgii dziecięcej: "Ewidentnie nie można dziecka kierować transportem własnym, tym bardziej w takim wieku i z taką lokalizacją ciała obcego. To nie jest połknięty pieniążek zlokalizo0wany w żołądku, kiedy wiemy, że takiemu pacjentowi nic się nie zdarzy. Natomiast tu i wiek pacjenta i sytuacja medyczna, która miała miejsce, w mojej ocenie - podkreślam: w mojej ocenie - jest nieprawidłowa."

"Mówimy tu o różnicy pomiędzy prywatnym samochodem a karetką z wyposażeniem i personelem. Jedzie ratownik, jedzie lekarz i sprzęt, do podjęcia pewnych działań po drodze. Nie można wykluczyć, że w takiej sytuacji dojdzie do zaburzeń oddychania - mogły się one pojawić przy ewentualnym przemieszczeniu ciała obcego. Nie wiemy co się będzie działo, jest to około 1,5 godziny drogi. Po to tu jest lekarz i ratownik, żeby w razie czego pewne działania podjąć" - dodaje Adam Stangret, szef ostrowskiego SOR-u, do którego trafił mały pacjent.

Tymczasem prokuratura sprawdza, czy krotoszyński szpital, który odesłał malca do Ostrowa, nie naraził zdrowia i życia małego pacjenta.

Autor: 

Personalia

e-mail
meszczynska@rc.fm

Nazwisko: 

Małgorzata Meszczyńska

NEWS nr 2: 

N

Każde forum komentarzy umieszczone pod informacjami prasowymi na niniejszej stronie internetowej (www.rc.fm), nie jest moderowane w czasie rzeczywistym - komentarze nie są weryfikowane przed ich automatyczną publikacją. Nie jest dozwolone umieszczanie w ww. komentarzach: nazw i marek o charakterze komercyjnym, linków czy innego rodzaju przekierowań do innych stron internetowych i jakichkolwiek obiektów graficznych. Wpisy łamiące prawo należy zgłaszać na adres: adm@rc.fm. Wpisując jakikolwiek komentarz na niniejszej stronie internetowej (www.rc.fm), autor tego komentarza przyjmuje świadomie do wiadomości i świadomie akceptuje bezwarunkowe prawo właściciela niniejszej strony internetowej (www.rc.fm) do usunięcia lub modyfikacyjnego skrótu wpisanego komentarza oraz brak gwarancji zapewnienia ciągłości publikacji wpisanego komentarza, jako korespondencji niezamówionej przez właściciela niniejszej strony internetowej (www.rc.fm).