Radni zadecydowali. Podczas LXIII Sesji Rady Miasta Kalisza stosunkiem 12 głosów za i 8 głosów przeciw przyjęta została uchwała powołująca spółdzielnię socjalną. Jak przekonują radni opozycyjni, jest to niespotykany dotąd w kaliskim samorządzie precedens, gdy miastem zarządza ta sama osoba, która jest prezesem stowarzyszenia, do którego należy fundacja, z którą miasto zakłada spółdzielnię.

"Nawet zakładając szczere intencje tego pomysłu, to konstrukcja tej spółdzielni jest tak patogenna, że nie powinniśmy tego robić. Przez tę spółdzielnię będą przechodziły dotacje z publicznych pieniędzy, zlecenia publiczne, a ja nie potrafię wzbudzić w sobie poczucia i zrozumienia szczerości tych intencji. Zbyt dużo w tej kadencji widziałem wykorzystywania mienia i możliwości substancji miejskiej do prywatnych, politycznych celów. Od wyklejenia się na autobusach miejskich, przystankach autobusowych czy sondaży publicznych robionych na koszt miasta" - powiedział radiuCENTRUM Dariusz Grodziński - radny miejski Koalicji Obywatelskiej.

Sprawę powstania spółdzielni skomentował również na swoim profilu Facebookowym Piotr Łuszczykiewicz - dziekan Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego UAM w Kaliszu, który zasiadł w radzie fundacji "Klucz". Wskazuje on, że "pomysł utworzenia spółdzielni wespół z Miastem Kalisz wydaje mu się odległy od statutowego celu fundacji, którym jest 'dofinansowanie rozwoju kariery dzieci i młodzieży uzdolnionych oraz aktywnych społecznie pochodzących z rodzin, których nie stać na finansowanie ich dalszego rozwoju'" Łuszczykiewicz przekonuje, że pomysł ten jest ryzykowny w swojej konstrukcji typu 'sam ze sobą na sam najlepiej się mam'". Wskazuje też, że "fundacja powołana przez stowarzyszenie, na którego czele, stoi Prezydent, zakłada spółdzielnię z Miastem, czyli z Prezydentem. Jak podkreśla Łuszczykiewicz: "W tej mętnej symbiozie łatwo pomylić klucz do sukcesów dzieci z kluczem do interesów dorosłych".

Piotra Łuszczykiewicza po 9 latach współpracy poproszono o rezygnację z udziału w radzie fundacji "Klucz".