"Region Kalisza to zagłębie dopalaczy" – tak Zbigniew Maj, były komendant główny policji i kaliszanin, komentuje czwartkową konferencję władz miasta poświęconą temu problemowi. Z oficjalnych danych wynika, że w pierwszym półroczu w szpitalu z powodu zatruć znalazło się 60 osób – to dwa razy więcej niż jeszcze rok temu.

"Ale to oficjalne statystyki, bo wykonywane przez specjalistów podają dane z tzw. czarnej strefy – a te zwiększają liczby cztero lub nawet dwunastokrotnie", uważa Maj:

"Region Kalisza, Sieradza i Łodzi to mekka dopalaczy. Jesteśmy prekursorami. Pierwsze magazyny, które były likwidowane, pierwszy dystrybutor substancji mieszkał pod Sieradzem. To były akcje w 2014 i 2015 roku. Tutaj się to zaczęło, a Kalisz jest niekwestionowanym liderem, jeśli chodzi o ilość dopalaczy na rynku" – powiedział Zbigniew Maj.

na fot.: Zbigniew Maj / emerytowany komendant główny policji

Tymczasem władze Kalisza na konferencji prasowej twierdziły: "Miasto trzyma rękę na pulsie dopalaczowego problemu":

"To nie była konferencja prasowa prezydenta miasta i służb, które powinny na co dzień zajmować się zwalczaniem dopalaczy. To był konfesjonał obywatelski albo społeczny. Wychodzi najwyższy urzędnik tego miasta plus szefowie poszczególnych służb i zdają relację przed mieszkańcami, spowiadają się: co zrobili, bo jest tak źle. Powiem w ten sposób – jeżeli tyle zrobili, nakład pracy był tak duży, no to efekty są mizerne, żeby nie powiedzieć zerowe" - dodaje Maj.

A specjaliści alarmują - w związku z zaostrzeniem prawa na rynku może pojawić się więcej dopalaczy, bo dilerzy mogą chcieć pozbyć się tego, co mają w magazynach. Od sierpnia za posiadanie takich środków będzie grozić do 3 lat więzienia, a za handel - 12.

Tylko w lipcu z powodu dopalaczy w całym kraju zatruło się kilkaset osób, a kilkanaście umarło.