60 urodziny w sztuce Iwana Wyrypajewa "Walentynki", 50-lecie pracy twórczej w tak zwanym "realu". Pierwsza kaliska premiera teatralna w tym sezonie zbiegła się z jubileuszem aktorskim Krystyny Horodyńskiej. Aktorka zagrała w "Walentynkach" obchodzącą właśnie urodziny Walę. To najlepsza okazja do zmierzenia się z przeszłością. Tym bardziej, że kaliska aktorka nie marzyła o teatrze, ale o pracy w dyplomacji. Jak teraz patrzy na swój związek ze sceną?

"Teraz to już się stała miłość, no i trudno się teraz na stare lata odzwyczaić od tej miłości, bo tak się już ciągnie ta miłość i ciągnie. 'Przeleciałam' parę teatrów i w małych miastach, i w dużych. Byłam w Warszawie: i 'Na Targówku', i w 'Syrenie'. Byłam w Gdańsku, w Poznaniu, w Zielonej Górze, w Koszalinie... Zliczyć się nie da. Byłam nawet w Krakowie. I 20 lat w Kaliszu minęło nie wiadomo kiedy. Miałam dużo bardzo dobrych ról do zagrania. Wyznam szczerze, że najlepiej czułam się w rolach komediowych. Wszystkie takie 'duszoszczipatielnyje' owszem, owszem, ale nie za bardzo."

Jak wyznała Radiu "Centrum do roli Wali w "Walentynkach" nie ma wielkiego przekonania. Publiczność jednak przyjęła ją gorąco. Przez 20 lat pracy w kaliskim Teatrze Krystyna Horodyńska dobrze zapracowała sobie na miłość teatralnych widzów.

delurarc.fm