Kaliszanie zdecydowali: plac św. Józefa ma się zazielenić i poparli taki właśnie projekt do Budżetu Obywatelskiego. Na etapie przyjmowania wniosków, ratusz uwag nie miał. Gdy przyszło do realizacji zwycięskiego zadania, zaczęły się piętrzyć problemy.

Projekt nosi nazwę "Zieleń wraca na plac św. Józefa" - i kaliscy włodarze przytakują, że owszem wróci. Proponują drzewa w doniczkach, a między nimi ławki dla spacerowiczów. Ale skweru z prawdziwego zdarzenia, czyli trawnika, krzewów i nowych drzew nie będzie, bo jak tłumaczy ratusz - nie jest właścicielem kostki brukowej na placu i nie może jej rozebrać. Co więcej, zdaniem urzędników, skoro kostka była kładziona w czynie społecznym - tym, którzy czyn ów wykonali, będzie przykro.

Na "zieleń mobilną", jak określa drzewka w doniczkach wiceprezydent Barbara Gmerek, nie zgadza się Maciej Błachowicz, kaliski historyk i działacz społeczny, współautor wniosku do Budżetu Obywatelskiego:
"Trudno też przyjąć mi do wiadomości argument miasta o odbywaniu się tu imprez. Wyrażam głębokie zdziwienie, że ta kwestia ujrzała światło dzienne dopiero teraz - blisko dwa lata po zaakceptowaniu zadania przez UM, przeprowadzeniu konsultacji społecznych oraz wykonaniu pierwszego projektu. Wg mojej pamięci ostatnia impreza zajmująca i tak nie całą powierzchnię placu miała miejsce kilka lat temu" - argumentuje Błachowicz.
Tymczasem dokumentacja projektowa zadania powinna być gotowa z końcem marca. Czy zieleń rzeczywiście wróci na plac - i w jakiej formie - okaże się już niebawem.