Skandalem zakończył się finałowy mecz Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Badanie alkomatem trenera reprezentacji Polski i drużyny MDM Komputery ŻKS Ostrovia wykazało, że Marek Cieślak miał 1 promil alkoholu w wydychanym powietrzu. Trener tłumaczył się, że po meczu mógł się napić bimbru ze szkoleniowcem rywali z Łotwy. Sęk w tym, że osoby w parku maszyn, a także niektórzy żużlowcy w nieoficjalnych rozmowach mówili, że byli już wcześniej zaszokowani zachowaniem trenera. "Nie awansowaliśmy, to szukają kozła ofiarnego" - tłumaczył się po badaniu alkomatem Marek Cieślak.

"Jak już ktoś o coś mnie podejrzewał, to trzeba było zrobić takie badanie w trakcie meczu, nawet przed piętnastym wyścigiem. Wtedy byśmy mogli sobie dyskutować inaczej. Godzinę po meczu mogłem napić się piwa, mogłem wypić z kolegą Kokinem szklankę trunku, który przywożą z Łotwy. Po meczu mogłem nawalić się jak nieboszczyk, ale ja tego nie zrobiłem"- powiedział Radiu Centrum Marek Cieślak.

Prawda jest taka, że trener powinien godnie reprezentować klub nie tylko przed, w trakcie, ale również po meczu, tym bardziej o taką stawkę. W niedzielę wieczorem zarząd ŻKS Ostrovia wydał oświadczenie, w którym czytamy: Żużlowy Klub Sportowy Ostrovia wyraża ubolewanie, że zaistniała sytuacja podczas zawodów DM I Ligii - Rundy FInałowej przyćmiła sportową walkę i niesamowite widowisko. Pragniemy zaznaczyć, iż Zarząd ŻKS Ostrovia nie był inicjatorem wezwania policji oraz przeprowadzenia badania alkomatem trenera Marka Cieślaka. Takie działanie zostało podjęte z uwagi na głosy kibiców oraz osób przebywających w parku maszyn podczas zawodów. Nie było więc bezpodstawne.