Ciocia Ewa

Zawodowa przygoda w kaliskim ratuszu obecnego Naczelnika Wydziału Budownictwa, Urbanistyki i Architektury UM w Kaliszu, Ewy Krzyżanowskiej - Walaszczyk, tak naprawdę zaczęła się bardzo dawno temu, bo za głębokiego PRL. Jest wtedy architektem miejskim Kalisza, później pracuje w wojewódzkim Biurze Planowania Przestrzennego. Po likwidacji województwa kaliskiego, w procesie odchudzania struktur administracyjnych, ląduje w strukturach poznańskich. Wraz z nią, zawodowo do Poznania przenosi się Kazimierz Kościelny - ówczesny prominentny działacz postPZPR-owskiej lewicy - ojciec dzisiejszego wiceprezydenta Kalisza, Piotra Kościelnego.

To właśnie Piotr Kościelny po latach koordynuje konkurs na stanowisko naczelnika jednego z najważniejszych wydziałów Urzędu Miejskiego w Kaliszu - Wydziału Budownictwa, Urbanistyki i Architektury.
Wygrywa go bliska rodzinie z przeszłości, a mieszkająca nadal w Poznaniu, Ewa Krzyżanowska - Walaszczyk.

Mimo, że komisja konkursowa rekomendowała władzom miasta całkiem innego kandydata.

Wybranka jest dodatkowo emerytką z dobrymi świadczeniami, co nijak ma się do propagandy wyborczej obecnego prezydenta Sapińskiego o stworzeniu szans w Kaliszu dla młodych ludzi. Szans rozwojowego życia zawodowego. Jak ma temu służyć zabetonowana hierarchia urzędnicza, uniemożliwająca awans dotychczasowych pracowników wydziału i nabór "świeżej krwi"?

To już tajemnica prezydenckich gabinetów.

na fot.: naczelnik Wydziału Budownictwa, Urbanistyki i Architektury UM w Kaliszu, Ewa Krzyżanowska - Walaszczyk

Pani Krzyżanowska - Walaszczyk nastaje jako naczelnik wydziału po 2 miesiącach od powołania w Kaliszu długo wyczekiwanego architekta miejskiego.

Architekt Przemysław Wierzbicki, jej późniejszy zastępca, porządkuje w czasie tych 2 miesięcy zaległości wydziału na jakie napotyka po analizach zastanej dokumentacji.

Pani naczelnik zaczyna zatem pracę na już dość uporządkowanym gruncie i rusza "z kopyta".

Z dnia na dzień wprowadza niebywale wyśrubowane interpretacje przepisów, w stronę jawnie przeciwną do przyjętej praktyki i oczekiwań przedsiębiorców. W ocenie wielu specjalistów z lokalnego rynku inwestycji budowlanych, torpeduje tym samym szanse Kalisza na choćby tzw. "ruch w interesie". O odczuwalnym rozwoju nie ma nawet co wspominać.

Pojawiają się zatem w procedurach ustalania warunków zabudowy wymogi map w niskiej skali z poszerzonymi obszarami oddziaływania okołoinwestycyjnego, co powoduje, że niektóre z nich przybierają rozmiary ożaglowania małej łódki - np. (to nie żart): 2,4 metra na 3,8 metra. Miasto i geodeci mapami takimi nie dysponują, bo nigdy wcześniej w ratuszowym wydziale nie było tak rozbuchanych potrzeb formalnych. Gigantyczne mapy muszą być zatem tworzone, co zajmuje dodatkowy czas petentom, a w skrajnych przypadkach kosztuje grube tysiące złotych. Zapłacić mają oczywiście petenci, którzy jednocześnie nie mają przecież żadnej gwarancji na pozytywne rozpatrzenie swoich wniosków. Wielu z nich rozważa dziś ścieżki prawne w dochodzeniu swoich praw i strat.

Oczekuje się też - zdaniem architektów i inwestorów, absurdalnie - posiadania dokumentów potwierdzających dostęp mediów (elektryczność, woda, kanalizacja) do działek, których petenci nie są często jeszcze właścicielami, gdyż sondują rynek i uwarunkowania formalne dla danej lokalizacji, właśnie między innymi przez wizyty w miejscowym Wydziale Budownictwa, Urbanistyki i Architektury.

Dodając do tego przyjęty przez nową Panią Naczelnik sposób urzędniczego bycia, obraz inwestycyjnej oazy pod szyldem Kalisz, jawi się wcale nie zielono (kolor dolara) a raczej szaro (typowy odcień polskiego bilonu).

Nowa szefowa ma styl pracy postrzegany - częściowo przez zespół pracowniczy, częściowo przez petentów - jako dość mocno kontrowersyjny. Zdarza się, że nie przebiera w słowach i zachowaniach. Zachowanie w stosunku do podwładnych to świadectwo własnej osoby, podjęte na własne ryzyko, np. pozwu sądowego o mobbing. Póki co w kaliskim ratuszu powołano już komisję antymobbingową w celu zbadania relacji panujących w wydziale i to jej sprawa oraz zadanie.

Natomiast przyjęty styl zachowania w stosunku do petentów, to już całkiem inna para kaloszy (takich z budowy oczywiście). Tu ryzykowany jest rozwój miasta, czyli nas wszystkich w nim mieszkających. Obsesyjna wręcz podejrzliwość i doszukiwanie się najdrobniejszych chociaż nieścisłości we wnioskach i urzędowych procedurach, po to by je oddalić, wydaje się działaniem zaskakującym w mieście, gdzie trwa bezlitosna posucha inwestycyjna.

Zniechęceni inwestorzy to potencjał i kapitał, który raz zimno potraktowany, szybko nie wróci. Szczególnie do miasta o charakterze Kalisza: chroniczny brak zainteresowanych inwestycjami, rosnąca konkurencja kusząca terenami podmiejskimi, które są tańsze i - okazuje się - elastyczniejsze w sferze formalnych przekształceń.

Wg relacji jednego z kaliskich architektów, pewien inwestor, któremu nie udało się wystarczająco oczarować Pani Naczelnik (mimo, że chciał stawiać obiekt przemysłowy dający miejsca pracy), zwrócił się z ofertą do podkaliskich gmin. Wójtowie jeździli z nim osobiście, by dokonywać terenowej prezentacji interesujących areałów inwestycyjnych. Przed noszeniem na rękach, chroniła inwestora jedynie słuszna waga własna.

W opinii środowiska petentów Wydziału Budownictwa, Urbanistyki i Architektury Urzędu Miejskiego, w Kaliszu bywa zgoła inaczej. Wzbudza to grupowe obawy w branży związanej ze sferą inwestycji budowlanych.

Jej przedstawiciele spekulują, że skoro swoje pierwsze ostrogi zawodowe Pani Naczelnik zdobywała w tzw. komunie to być może to ma wpływ na jej tak skrajne przywiązanie do ścisłej i bezwzględnej reglamentacji administracyjnych usług decyzyjnych. W ramach czarnego humoru, żartują w nieformalnych rozmowach, że jej słowo jest święte, pieczątka jest rzadkością ceniona przez lokalnych kolekcjonerów wszelakich pozwoleń, a podpis natomiast jest dobrem prawie nieosiągalnym przez zwykłego śmiertelnika.

Architekci, deweloperzy, geodeci, inżynierowie, przedsiębiorcy budowlani, dyskutują dziś jeden temat - co dalej z przyszłością inwestycyjną Kalisza? Architekci już zdecydowali się na zbiorowy list protestacyjny do prezydenta miasta, jako zwierzchnika nowej naczelnik.


-----------------------------------> CIĄG DALSZY LISTU W SLAJDACH POD ARTYKUŁEM

Na podobny krok, po serii nieudanych prób kontaktu z prezydentem Kalisza Grzegorzem Sapińskim, zdecydował się dyrektor kaliskiego oddziału Caritas Polska, ksiądz Jacek Andrzejczak, któremu przez przyjęty model obsługi petentów, skutecznie opóźnia się rozbudowę przy ul. Stawiszyńskiej 20 świetlicy socjoterapetuczynej Samarytanin i stacji opieki Caritas.

Pytany przez Radio Centrum o sytuację ks. Andrzejczak powiedział:

"O nowe pozwolenie ubiegamy się od maja. Okazuje się, że potrzebne są ciągle jakieś nowe dokumenty. Naczelnik Walaszczyk ciągle nas odsyła. Przede wszystkim nie ma żadnej informacji zwrotnej z jej strony. Gdyby nie pan Przemysław Konopski, który ciągle chodzi do ratusza i pyta jak wygląda nasza sprawa, to nie wiedzielibyśmy nic. Jakiego dokumentu brakuje, jakiego jeszcze nie mamy, albo jaki musimy uzupełnić. A wystarczyłby tylko jeden telefon czy pismo i w ciągu 1-2 dni jesteśmy w stanie to uzupełnić. A tak odbijamy się tylko od drzwi wydziału".

na fot.: dyrektor kaliskiego oddziału Caritas Polska, ksiądz Jacek Andrzejczak

Kto będzie następny?

Co na to prezydent?

Prezydent daje sobie czas w trakcie, gdy Wydział Budownictwa, Urbanistyki i Architektury UM w Kaliszu przeżywa zawał. W upublicznionych wypowiedziach miał stwierdzić, że woli podjąć decyzję zbyt późno niż za szybko (co znaczyć ma pochopnie).

Swego czasu - czyli przed wyborami - był zwolennikiem całkiem innej filozofii, gdy żądał usunięcia z urzędu wiceprezydenta Kalisza - Daniela Sztandery.

* * *

Aby uprzedzić zarzuty pod adresem redakcji, informujemy, że publikacja ta nie powstała w celu dyskredytacji kogokolwiek, a jedynie jako echo powszechnego niezadowolenia i w efekcie troski o dalszy, harmonijny rozwój miasta Kalisza.

* * *

01.10.2015

W nawiązaniu do ninijszego materiału dziennikarskiego, informujemy, że ksiądz Andrzejczak z Caritas, orzekł żartem iż Radio Centrum czyni cuda.

Potrzebne pozwolenia budowlane ma do odbioru w piątek.

Ale co z resztą? Wszyscy kaliscy budowlańcy i inwestorzy nie mogą przecież przejść w stan kapłański.

Autor: 

Personalia

e-mail
redakcja@rc.fm

Nazwisko: 

radioCENTRUM_106.4

Każde forum komentarzy umieszczone pod informacjami prasowymi na niniejszej stronie internetowej (www.rc.fm), nie jest moderowane w czasie rzeczywistym - komentarze nie są weryfikowane przed ich automatyczną publikacją. Nie jest dozwolone umieszczanie w ww. komentarzach: nazw i marek o charakterze komercyjnym, linków czy innego rodzaju przekierowań do innych stron internetowych i jakichkolwiek obiektów graficznych. Wpisy łamiące prawo należy zgłaszać na adres: adm@rc.fm. Wpisując jakikolwiek komentarz na niniejszej stronie internetowej (www.rc.fm), autor tego komentarza przyjmuje świadomie do wiadomości i świadomie akceptuje bezwarunkowe prawo właściciela niniejszej strony internetowej (www.rc.fm) do usunięcia lub modyfikacyjnego skrótu wpisanego komentarza oraz brak gwarancji zapewnienia ciągłości publikacji wpisanego komentarza, jako korespondencji niezamówionej przez właściciela niniejszej strony internetowej (www.rc.fm).