Zaczęło się w środę o 16:00. Ratownicy medyczni w całej Polsce rozpoczęli akcję protestacyjną. W ostrowskim szpitalu oznakowano karetki i oddział SOR, a strajkujący noszą czarne koszulki. ''Po naszym proteście liczymy na to, że w końcu zostaniemy zauważeni jako grupa zawodowa. Bo na razie w wykazie zawodów jesteśmy wpisani jako „inna grupa” i tak też jesteśmy traktowani pod każdym względem. I zauważenia tego, że jest nas zbyt mało, a wyrabiamy ponadnormatywne liczby godzin za bardzo niskie wynagrodzenia"- powiedział radiuCENTRUM Wojciech Kornaszewski, przewodniczący ostrowskiego koła Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych.Ratownicy chcą nie tylko zrównania swoich zarobków z wynagrodzeniem pielęgniarek, które mają mniejsze niż oni uprawnienia. Przede wszystkim domagają się zmian systemowych w państwowej służbie zdrowia.

"Żartobliwie w kuluarach mówimy, że czujemy się jak za czasów konspiracji – koszulki, banery, akcje. Ale tak serio jest to pierwszy tak duży strajk ratowników w naszym kraju. W miesiącu wyrabiam 288 godzin i to nie starcza mi na życie. Muszę dorabiać szkoleniami i to przynosi jakiś efekt, ale w domu nie ma mnie ponad 400 godzin."

"Ratownicy polscy są świetnym towarem eksportowym, bo brytyjskie placówki przyjmują nas z otwartymi rękami, oferując dużo większe pieniądze, szanse rozwoju i znakomitą opiekę socjalną. I dochodzi do absurdalnej sytuacji, że za państwowe pieniądze szkolimy znakomitych fachowców, którzy później muszą wyjechać, żeby przeżyć” - mówią ratownicy z ostrowskiego SOR-u.

Strajk potrwa do skutku.