To był rywal z zupełnie innej półki - mówili po meczu piłkarze ręczni Ostrovii, którzy w sobotni wieczór nie mieli żadnych szans w starciu z liderem tabeli I ligi, Gwardią Opole. Przyjezdni od pierwszych minut grali jak z nut, prowadząc 7:1. Wykorzystywali każdy błąd Ostrovii, nie myląc się w ataku. Do przerwy wygrywali 19:13. W drugiej połowie grę gospodarzy pociągnął skrzydłowy, Jakub Tomczak. Lider jednak cały czas kontrolował wynik. - "Szkoda popełnionych prostych błędów, ale nawet bez nich, nie mielibyśmy szans na zwycięstwo", powiedzieli Radiu Centrum trener Filip Orleański i Krzysztof Martyński.

"Mimo wszystko, nie było szans na pokonanie Gwardii. Były tutaj nawet próby zliczenia tych błędów i niewykorzystanych stuprocentowych okazji. Nie da się jednak tego tak matemetycznie dodać do tego, ile straciliśmy do rywala. Gdybyśmy rzucili to, co było do rzucenia, oni rzuciliby i tak więcej od nas, tyle, ile byłoby potrzeba do zwycięstwa. Nie ma się co doliczać błędów. Wynik obrazuje różnicę poziomów pomiędzy tymi zespołami", wyjaśnia Radiu Centrum trener KPR Ostrovia.

"Było widać przewagę Opola praktycznie pod każdym względem, zarówno fizycznym, kondycyjnym, jak i umiejętności sportowych. Gwardia grała całym zespołem, miała dużą rotację, a my praktycznie gramy cały mecz czterema rozgrywającymi, a jedynie rotację mamy na pozycjach skrzydłowych. Goniliśmy rywala. Udawało się dochodzić na 4 - 5 bramek, ale niestety skończyło się porażką i różnicą 7 trafień" - powiedział Radiu Centrum Krzysztof Martyński.

Gwardia Opole pokonała Ostrovię 38:31. Najwięcej bramek dla pokonanych rzucili: Tomczak 8, Jaszka i Martyński 5. Po tej porażce Ostrovia spadła na siódme miejsce w tabeli. Kolejny mecz za dwa tygodnie zagra w Łodzi z tamtejszym AZS-em.