Najpierw radość fanom szczypiorniaka sprawili białoczerwoni wygrywając w Katarze z Chorwacją, a potem kaliszanie, którzy pewnie ograli na własnym parkiecie wicelidera tabeli. W środowy wieczór, w hali Arena MKS Kalisz pokonał KSSPR Końskie 30:25. Było to pierwsze w historii zwycięstwo kaliskiej ekipy z tym rywalem, a jak zgodnie przyznali Radiu Centrum trener MKS-u Mateusz Różański i zawodnik Łukasz Kobusiński kluczem do niego okazała się skuteczna obrona:

"Odnosimy w tym roku historyczne sukcesy, bo wygraliśmy Puchar Wielkopolski, a teraz pierwszy raz ogrywamy Końskich. Ta gra wyglądała fajnie, zupełnie inaczej niż w Przemyślu, przede wszystkim mądrze w obronie. Jednak wciąż brakuje nam punktów i teraz jest radość z pokonania wicelidera jednak jutro trzeba dalej ciężko pracować, bo wiemy w jakim jesteśmy miejscu. Obrona była kluczowa, 25 bramek straconych w całym meczu, podczas gdy w Przemyślu do przerwy straciliśmy 22 bramki" - podsumował Mateusz Różański.

"Bardzo długo czekaliśmy na zwycięstwo z Końskimi, bo ostatnie dwa mecze z tym rywalem w Arenie kończyły się remisami i był niedosyt. Tym razem walecznie zagraliśmy w obronie. Rzucić około 30 bramek i stracić mniej, to prosta zasada, która najlepiej sprawdza się w piłce ręcznej" - dodał Łukasz Kobusiński.

Kaliszanie zaczęli to spotkanie od dwubramkowego prowadzenia (3:1, 6:4), jednak na przerwę schodzili z jednopunktową stratą 13:14. Gorzej zaczęli drugą odsłonę i rywale zwiększyli przewagę do dwóch trafień (15:17). Jednak MKS doprowadził do remisu 19:19 i w ostatnim kwadransie koncertowo zagrał w obronie, i trafiał z szybkich kontr. Gdy na 5 minut przed końcem kaliszanie odskoczyli na 5 goli (29:24) stało się jasne, że przełamanie kaliszan to fakt. Najwięcej goli dla MKS-u zdobyli Filip Surosz 8 i Damian Krzywda 7.

MKS Kalisz - KSSPR Końskie 30:25 (13:14).