Kaliscy nauczyciele do końca prowadzonych jeszcze w niedzielny wieczór negocjacji, liczyli na to, że Związek Nauczycielstwa Polskiego dojdzie do porozumienia z rządem Prawa i Sprawiedliwości.

A jednak nic z tego nie wyszło.

Rozmowy zakończyły się fiaskiem i jak przyznają nauczyciele, dotychczasowe propozycje rządu tylko zaogniły konflikt. Reporterzy radiaCENTRUM w poniedziałek odwiedzili strajkujące szkoły i sprawdzili jakie nastroje panują wśród pedagogów:

"My się bardzo źle czujemy z tą sytuacją, w szczególności po tych niedzielnych rozmowach, które z uwagą wszyscy oglądaliśmy. Uważam, że rząd nie chce podpisać żadnego porozumienia z nauczycielami i to jest ewidentnie widoczne. My tego nie rozumiemy. Jest nam podwójnie przykro po wypowiedziach Jarosława Kaczyńskiego, który widzi możliwości dofinansowania różnych spraw w społeczeństwie, natomiast nie wspomniał nic o nauczycielach. Jest nam smutno, że musimy w ten sposób domagać się swoich praw. Żądania były znane dużo wcześniej. Do końca liczyliśmy, że wszystko zostanie załatwione i strony się ze sobą porozumieją. Nie liczyliśmy, że będzie aż tak źle. Mama jednego z uczniów podeszła do mnie i powiedziała: niech się pani nie martwi, wszystko będzie dobrze. Pozostali rodzice również reagowali bardzo spokojnie i ze zrozumieniem. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona."

Warto zaznaczyć, że nauczyciele mają świadomość, że nie otrzymają wynagrodzenia za dni, w które strajkują.

Podkreślają też, że walczą nie tylko o większe pieniądze. Chcą zwrócić uwagę na problemy szkolnictwa w Polsce. To również, jak przekonują - walka o szacunek do tego zawodu.

"Nauczyciel w okresie międzywojennym otrzymywał pensję, która była prawie równa pensji oficera Wojska Polskiego. Co powodowało, że zawód ten był elitarny, skierowany tylko dla najlepszych, dla tych, których rolą było przede wszystkim kształcenie się i kształcenie młodego pokolenia" - powiedziała radiuCENTRUM Agnieszka Lesień, nauczycielka historii oraz członek ZNP.

Nauczyciele zwracają uwagę, że są zmuszeni do podejmowania dodatkowej pracy - poza godzinami w szkole, po to, aby utrzymać swoją rodzinę. A ich odpowiedzialność jest bardzo duża, bo to właśnie od nich zależy, czy uczniowie będą w przyszłości studiować prawo, czy medycynę.

"Dla nas emocje są naprawdę duże z uwagi na to, że po raz ostatni strajk był w latach 90-tych. Od tej pory strajku nie było. W tej chwili przede wszystkim musieliśmy odejść od uczniów oraz tablicy. To dla nas jest niesamowicie trudne. Chcielibyśmy, żeby ten strajk coś dał, ale czy on coś da? Nigdy nie było takiej jedności wśród nauczycieli, jaka jest dzisiaj i może z tą jednością uda się coś wywalczyć, bo jest nam trudno. Chcemy, aby rząd zobaczył, że to nie jest strajk związkowy, bo ja nie należę do ZNP i większość z nas rownież. To nie jest strajk związkowy, to jest strajk nauczycieli. W strajku nie chodzi przede wszystkim o pieniądze, ale o edukację, która od wielu lat odbiega, w wielu przypadkach, od standardów europejskich. Walczymy o przywrócenie godności pracy nauczycieli oraz uczniów" - powiedzieli radiuCENTRUM kaliscy nauczyciele z I LO, IV LO SP nr 3, SP nr 14.

W Kaliszu protestują wszystkie szkoły średnie - oprócz III LO, w którym protest nie moze odbyć się formalnie, ale większosć nauczycieli poszła na L4. Strajkują też miejskie podstawówki - poza dwiema: SP nr 21 w Szczypiornie i SP 22 na Dobrzecu.
Według szacunku Związku Nauczycielstwa Polskiego w Polsce strajkuje około 80% nauczycieli.